RoboCop: Prime Directives (3) – Resurrection

Tytuł: RoboCop: Prime Directives – Resurrection
Produkcja: Kanada, 2000
Gatunek: Dalsza kontynuacja taniego miniserialu SF
Dyrekcja: Julian Grant
Za udział wzięli: Page Fletcher i inne gwiazdy kanadyjskich seriali
O co chodzi: RoboCop walczy z OCP i szalonym naukowcem

Azjatka zawsze się sprawdza

Jakie to jest: W tym odcinku dwa waleczne RoboCopy łączą swe siły i uciekają przed całą narodową reprezentacją paintballa. Niestety ich sojusz trwa krótko bo zostają rozdzieleni i trafiają do różnych ugrupowań rebeliantów: RoboCop do trzech lasek ninja (Irlandki, Japonki i chyba Szwedki), a RoboCable do szalonego naukowca Kaydicka. Cały czas ściga ich James Murphy na czele łowców robotów, a OCP szykuje się do odpalenia sztucznej inteligencji- SAINTa. RoboCopy znowu będą musiały stanąć przeciw sobie, jako że zły Kaydick zmusza Cable’a do pomocy w zarażeniu SAINTa wirusem Legion. Legion jest bowiem wirusem komputerowym działającym też na ludzi, mającym za zadanie wywołać postapokalipsę na świecie. Bez komentarza.

Resurrection to absolutnie najsłabszy z dotychczasowych odcinków. Jego jedynym atutem miały być zapewne sceny akcji i, sądząc po ich rozmachu, na odcinek poszło chyba 3/4 budżetu całego serialu. Niestety ta akcja to totalnie sztywna, statyczna i chaotyczna siekanina, w typowo tanim stylu TV. Niestety w tym odcinku nie zostało kompletnie nic z klimatu filmu, w którym nawet najbardziej zaciekła strzelanina była poprowadzona z wyczuciem i stylem. Jedynymi ciekawymi momentami są w tym wypadku liczne spięcia między RoboCopami i akcje w wykonaniu Cable’a, który jest zdecydowanie bardziej fotogeniczny niż kurdupel RoboCop, zatem i zadania ma fajniejsze. Niestety ponownie wychodzi brak jakiegokolwiek przygotowania choreografii ruchu cyborgów, z których każdy rusza się po swojemu, a obaj dziwacznie. Komizmu tym scenom dodaje megapompatyczna muzyka i mocno przesadzone krwawe okaleczenia.

RoboCop vs. RoboCop

Początkowo się wydaje, że będziemy mieli odmianę filmu o dwóch gliniarzach, jednak, jak widać, tak się nie staje. Odcinek jest niemal kompletnie pozbawiony fabuły i właściwie tylko dialogi (tragiczne bardzo) popychają akcję lekko do przodu. RoboCop ma chyba w głowie nagraną taśmę ze swoimi trzema filmowymi odzywkami, których używa do komunikowania się ze światem. O aktorstwie nie wspominam – scena konfrontacji syna i ojca Murphy wyciska łzy, ale radości, a nie wzruszenia, jak zapewne było planowane. Szef łowców robotów w założeniu chyba miał być megatwardym Murzynem, ale głównie spędza czas na rozglądaniu się i wstawianiu twardych tekstów płaczliwym głosem. Dialogi sięgają po dumne dziedzictwo serialu cytując chyba najbardziej prostackie teksty, jakie można sobie wyobrazić, jak również kompletnie nieśmieszne żarty. Pomijam logikę scenariusza, w którym OCP się przez 10 lat nie nauczyło, że RoboCopa nie można zabić wysyłając 100 klonów z ganami.

Ostatnie 5 kanadyjskich dolarów z budżetu przeznaczono na lokacje i rekwizyty. O ile rekwizyty nawet na tym zyskują (laboratorium wyposażone w Apple II i laptopy z 1983 ma jakiś nawet fajny styl), o tyle lokacje są bezczelnie zbudowane w studio – łącznie ze starą fabryką, co woła o pomstę do nieba.

Miejmy nadzieję, że ostatni odcinek zakończy serię w miarę porządnym kopem.


Ocena (1-5):

Akcje: 2
Konfrontacje: 2
Retro klimacik: 3
Fajność: 1

DVD:
Region: 2
Czas: 92 min.
Video: 4:3 (letterboxowana udawana panorama, mniej więcej 1,85:1), jakość mierna, typowa dla zrzucanych z bety seriali na DVD.
Audio: Angielski Dolby Digital 5.1, aczkolwiek surroundy kuriozalnie grają tylko muzykę.
Extrasy: Bezpośredni dostęp do scen, napisów brak

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

Dodaj komentarz