Last Legion, The

Tytuł: The Last Legion/Ostatni legion
Produkcja: Francja , Słowacja , USA , Wielka Brytania , Włochy, 2007
Gatunek: (na upartego) fantasy „historyczno”-przygodowe
Dyrekcja: Doug Lefler
Za udział wzięli: Colin Firth, Ben Kingsley, Aishwarya Rai, Thomas Sangster, Lucius Vorenus, Doktor z Umbrella Corp.
O co chodzi: Rzymska legenda para-arturiańska

Za mały jesteś na piwo

Jakie to jest: Książkę „Ostatni Legion” pióra włoskiego archeologa (takiego trochę Indiany Jonesa, ciekawa postać) Manfrediego Valerio Massimo czytałem ze dwa lata temu. W warstwie historyczno obyczajowej była świetna, czuć było że autor doskonale zna realia epoki. Natomiast literacko była lekko nudnawa… być może z winy tłumacza, nie wiem. Historia ciekawa, postacie interesujące, a jednak brakowało jakiegoś polotu, lekkości pióra.

Kiedy więc w moje łapki wpadł film nakręcony w oparciu o tę powieść, nastawiony byłem dość sceptycznie. Uczucie niechęci spotęgowała międzynarodowa koprodukcja – jakoś nie mam zaufania do takich przedsięwzięć. Ale z drugiej strony obsada zapowiadała chociaż przyzwoite aktorstwo. I muszę przyznać, że film raczej mnie zaskoczył. I to podwójnie…

Zaskoczenie pierwsze – negatywne.

Producenci chyba w ramach oszczędności, zrezygnowali z zatrudnienia konsultanta historycznego, bo w filmie roi się od błędów które przyprawią o ból głowy każdego choć trochę zaznajomionego z epoką. Gdyby chociaż scenarzysta trzymał się kurczowo powieści, nie byłoby źle. Niestety, zapewne chciał się wykazać, uatrakcyjnić i wyszło coś dziwacznego. Rzym II połowy V wieku wygląda tak, jak zapewne mógł wyglądać za czasów pierwszych cezarów: ludny, potężny i zupełnie nie chrześcijański. Rzymscy żołnierze również prezentują się, jak żywcem przeniesieni z wieku I-go. Że już o błędnych datach, legionistach w Brytanii, prowincjach afrykańskich i „dzikich” Gotach nie wspomnę…

Czarny jest, drużyna ważna

Zaskoczenie drugie – pozytywne.

Film mimo wszystko ogląda się bardzo dobrze. Jeżeli potraktujemy go jako przygodówkę fantasy, to jest to miła rozrywka. Krótko o akcji: Rzym chyli się ku upadkowi, choć pozornie jest jeszcze potężny. Zapobiec temu ma koronacja młodziutkiego Romulusa (Thomas Sangster) – w prostej linii potomka samego Juliusza Cezara (sic!). Aby chronić młodego Cezara, z Afryki ściągnięty zostaje doborowy oddział rzymski pod dowództwem Aureliusa (Colin Firth). Potem zdrada Odoakera, bitwa i uwięzienie chłopca na Capri.

Dalej już dosyć sztampowo: tworzy się super drużyna, odbija Cezara i wędruje w celu odnalezienia ostatniego, rzymskiego legionu, który ponoć trzyma się gdzieś w Brytanii. Drużyna jest klasyczna dla RPG – mamy „czarownika” Ambrosinusa (Ben Kingsley), opiekuna i nauczyciela Romulusa, paladyna Aureliusa i wojowników. Dobrze, że twórcy nie dali czadu i nie dorzucili jakiegoś elfa i krasnoluda… Tropem drużyny rusza pościg okrutnych i dzikich Gotów… chcących rozprawić się z uciekinierami i zdobyć coś, co ci znaleźli na Capri, ukryte przed wiekami przez Cezara Tyberiusza. Jak się okaże, nie tylko oni pragną posiąść owe „coś”. A żeby film się lepiej oglądał, nie mogło zabraknąć i pięknej kobiety (a Aishwarya Rai jest naprawdę śliczna) i w związku z tym wątku romansowego. Niestety postać ta, jest w odróżnieniu od literackiego pierwowzoru zupełnie nie wiarygodna.

Co robisz po bitwie?

Zresztą cięcia wątków książkowych sprawiają, ze film jest znacznie płytszy, niektóre „smaczki” znikają, a kilka scen jest nieco mętnych. Np. na ekranie pojawia się człowiek w srebrnej masce i właściwie nie bardzo wiadomo po cholerę mu ta maska – w książce ma to głębokie uzasadnienie a sama maska ma do odegrania ważną rolę. Bardzo ładnie zrobione są walki, i to zarówno w skali mikro – pojedynki szermiercze jak i makro – czyli bitwy. Podkreślę, że należy je oglądać jako walki fantasy, a nie historyczne bo inaczej dostaniemy skrętu kiszek ze śmiechu lub złości, w zależności od nastroju i charakteru. Nie zawiodłem się i na grze aktorskiej; mimo, iż momentami bohaterowie byli przerysowani, to jednak nie raziło to zupełnie i film ogląda się bez zgrzytów.

Zaskoczyła mnie nadspodziewanie dobra gra Thomasa Sangstera – dzieci często są przed kamerą sztuczne, a tu chłopak poradził sobie bardzo przekonywająco. Po obejrzeniu Ostatniego Legionu nasuwa się porównanie z Królem Arturem, którego akcja rozgrywa się w podobnym okresie, czy Gladiatorem. Cóż, szczerze mówiąc, wszystkie są zupełnie ahistoryczne, a jako przygodowe fantasy najlepiej moim zdaniem wypada właśnie Ostatni Legion. Może ma tu znaczenie fakt, że zarówno po Gladiatorze, jak i Królu Arturze spodziewałem się znacznie więcej, niż zasiadając do oglądania Legionu

Written by: el F

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

6 Komentarze(y) na Last Legion, The

  1. "Polecam", w takim razie, książkę Łysiaka "Ostatnia kohorta", która jest beznadziejna (niestety 'Wilk' swoje Kill'Em All miał już dawno i teraz albo smęci w kolejnej książce-zlepku_cytatów_z_poprzednich o tym, że lewacy go olewają, albo pisze popłuczyny). Zarówno jeśli chodzi o warstwę literacką, jak i znajomość realiów czasów.

  2. Aishwarya Rai – o! jak fajnie… 😀

  3. Ech, "Ostatnia kohorta" to jedyny Łysiak jakiego po przeczytaniu opchnąłem szybciutko na Allegro. Nędza faktycznie…

    Jak ktoś lubi klimaty upadku Cesarstwa, to mogę z czystym sumieniem polecić rewelacyjną powieść Hanny Malewskiej "Przemija postać świata". Coś wspaniałego 🙂
    Tyle, że dostępna jedynie w bibliotekach lub na Allegro.

  4. Właśnie obejrzałem. Kawał dobrego włoskiego pseudo-fantasy. Bałem się, że to będzie kolejne D&D, ale wyszło całkiem przyzwoicie i wygląda całkiem wypasienie. Kilka wkurzających głupotek fabularnych i wątek romansowy jak z polskiego filmu.

  5. JJA – w książce było to znacznie bardziej wiarygodne i… miało dodatkowy "smaczek" 🙂

  6. A tez widzialem niedawno – generalnie fajne rpg z czasow rzymskich i całkiem kultowa ekipa 🙂

Dodaj komentarz