X-Files: I Want to Believe, The

Tytuł: The X-Files: I Want to Believe
Produkcja: USA, 2008
Gatunek: Z Archiwum X
Dyrekcja: Chris Carter
Za udział wzięli: Mulder, Scully, Xzibit, Amanda Peet, Billy Connolly
O co chodzi: Po latach Mulder i Scully muszą powrócić do jeszcze jednej sprawy z X-Files

Akcenty hippiczne

Jakie to jest: O kurde, niezłe. Powiem szczerze, że Chris Carter przywalił tu z grubej rury – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że dostaniemy z łaski kolejny sztampowy odcinek serialu rozdmuchany do długości filmu kinowego (coś jak Fight the Future, tylko 10x tańsze). Natomiast Chris znienacka zgotował nam znakomity film będący niby-kontynuacją serialu – jednak kompletnie do niego niepodobny. No cóż, nie ufaj nikomu.

Pierwsze kilkanaście minut nie zapowiada rewolucji – ktoś porywa młodą (acz szkaradną) agentkę FBI, stary ksiądz (Billy Connolly) ma widzenia i pomaga śledczym (Peet i Xzibit) w poszukiwaniach. Ci jednak dochodzą do wniosku, że sprawa wymaga pomocy ukrywającego się Muldera. Od ręki wszelkie prawdziwe i wyimaginowane winy zostają mu odpuszczone i zostaje wraz ze Scully zaproszony do udziału w śledztwie.

Już w tym momencie pojawia się jednak kilka małych wolt. Zgorzkniały, brodaty Mulder ukrywający się w wiejskiej chacie traktuje całą przygodę z X-Filesami jako przeszłość. Na swojej siostrze postawił krzyżyk i teraz zajmuje się wyszukiwaniem ciekawostek godnych Lone Gunmenów, twierdząc, że taka izolacja mu służy. Natomiast Scully to zaangażowana lekarka walcząca ambitnie o życie nieuleczalnie chorego chłopca, wbrew duchownemu zarządowi szpitala. Niby motywy znane (rezygnacja Muldera, religijne problemy Scully) – tu jednak dostajemy je w bardzo przekonującej i definitywnej postaci. Bez serialowej umowności i przekonania, że „w następnym odcinku im się poprawi”. Co więcej, wszystkiemu towarzyszy bardzo dosłowna scenografia – dołujące korytarze szpitalne, zapyziała chata Muldera, wszystko podane w zimnym, bardzo kontrastowym visualu. Coś absolutnie nieznanego z serialu. Pod koniec filmu mamy wręcz psychodeliczne klimaty rodem z Silent Hilla – a może jest to jakaś tęsknota Cartera za Millennium?

Czas Apokalipsy zawsze się sprawdza

Centralną postacią akcji staje się wnet rzeczony ksiądz, uosabiający rozterki obu głównych bohaterów („wierzyć/nie wierzyć” tudzież „czego oczekuje od nas Bóg na Ziemi”). Oczywiście musi on być stosownie ciekawy, dlatego właśnie ma za sobą wielokrotną pedofilię, co w oczach Scully dyskredytuje go jako odbiorcę widzeń, a u wszystkich innych budzi lekką niechęć. Na marginesie, właśnie ksiądz-pedofil i ksiądz-wredny dyr szpitala stanowią nie tylko źródło rozterek duchowych Scully, ale też lekko mi zawiewają luźno antyklerykalną wymową filmu.

Najbardziej jednak oczywiście fascynuje oglądanie po tylu latach ponownie Muldera i Scully. Paradoksalnie, pozbawieni serialowych ograniczeń dopiero tu stali się postaciami z krwi i kości. Nasi państwo mega dojrzeli przez te 10 lat od ostatniej kinówki – która z tym filmem ma mniej więcej tyle wspólnego co tureckie Star Wars z amerykańskimi. Mimo, że w filmie mamy powtórzone dokładnie te same motywy, co przez dziewięć sezonów serialu, tutaj mają one szczególne znaczenie dla naszych nowo narodzonych postaci. Warto zauważyć, że cały film mimo wszystko jest bardziej o Scully niż o Mulderze – to jej postać przechodzi tu przemianę i to ona później wpływa na Muldera.

A kuku!

Po obejrzeniu filmu śmiech człowieka ogarnia, kiedy sobie przypomni te wszystkie dyskusje typu „czy w filmie będzie mitologia Obcych”, „czy pojawi się Krycek”, „czy w świecie filmu też minie tyle samo lat”. I Want to Believe jest tak całkowicie odcięte od tych serialowych trywializmów, że żaden z nich nie ma kompletnie znaczenia. To film tylko i wyłącznie o Mulderze i Scully i o tym, dokąd doprowadziła ich praca w X-Files – dla którego serial jest tylko kanwą i punktem wyjścia. A cała reszta – mitologia, inne postacie, nawet sama fabuła filmu (żenująca, szczerze mówiąc) jest tylko kontekstem. Aż dziw bierze, że nakręcił to autorsko sam Chris Carter – jednak dokładnie tu widać, że od początku do końca koleś wiedział, co robi. Film nie jest jakimś dziwacznym eksperymentem – jest dokładnie przemyślaną, konsekwentnie zrealizowaną całością . Warto zauważyć, że akcja nie ma jakiegoś nadzwyczajnego znaczenia dla postaci Muldera i Scully – ma za to fundamentalne dla widza, który przecież przez parę lat nie śledził ich przypadków. Samo „I want to believe” nie jest tylko chwytliwym podtytułem, a sensem, wokół którego w różnych aspektach kręcą się motywacje naszych postaci. Mulder chce oczywiście wierzyć w moce księdza, Scully natomiast w uzdrowienie chorego chłopca – i obie te idee wydają się w pewnym momencie mocno konwergentne. Mimo tej nośności fabuły nie ustrzegła się ona jednak kilku ewidentnych min logicznych, ale to możemy przeżyć.

Zobaczył Steel Trap

Na pewno wielu nurtuje, jak w obliczu tego podejścia został rozwiązany odwieczny problem „Mulder a Scully”. Powiem tyle, że rozwiązany jest (zarówno fabularnie jak i filmowo) bardzo elegancko i naturalnie. Dojrzale wręcz – bo jak już zaznaczałem, słowo „dojrzałość” sponsoruje cały film, bardzo zręcznie zastępując „wiekowość”.

Na pewno każdy zauważył, że w filmie pojawiają się nowe postaci – agentka Whitney (Amanda Peet) oraz agent Drummy (Pimp My Ride-men).Kolejnych Scully i Muldera z nich nie będzie – zresztą ich postacie kompletnie nie mają ku temu żadnych ciągot. Natomiast oboje spisują się świetnie, choć ich postaci są bardzo różne. Whitney, podobnie jak Mulder, chce uwierzyć – natomiast Xzibit to typowy Murzyn-twardziel, mocno stąpający po Ziemi. Żeby jednak była jasność -żadne z nich nie gra na ekranie pierwszych skrzypiec.

XF2 jest też oczywiście nieporównanie mniej kameralny od Fight the Future. Rozmachem ustępuje nawet wielu odcinkom serialu – co wychodzi mu tylko na dobre. Nie mamy tu wielkich UF, wycieczek w egzotyczne kraje czy pościgów helikopterowych. Cały film dzieje się w znanych z fotosów zimowych krajobrazach Zachodniej Virginii (czyli Kanady), wśród lokalnej ludności, w ciasnych, brudnych pomieszczeniach i lasach gołych drzew. I Want to Believe to zatem kolejny przedstawiciel aktualnej mody na zmianę konwencji ugruntowanych serii. Może nie jest tak przełomowy jak Casino Royale, tym niemniej idea jest podobna – choć tu jednak film bardziej wpasowuje się w dotychczasowy dorobek.

Nie dziwne, że muzę do filmu robił Mark Snow. I tu znowu zmiany, choć już nie tak rewolucyjne. To właśnie muza tworzy ową silenthillową atmosferę i jest generalnie – zwłaszcza jak na soundtrack elektroniczny – idealnie wpasowana w film. Jedynym dziwacznym momentem jest tu scena lotu helikopterem, której nie wiem czemu towarzyszy bombastyczna muza jak z Zimmera.

Tak więc film X-Files 2 do filmu X-Files 1 ma się nijak. Pomiędzy tymi tytułami jest gigantyczna przepaść ideowa, koncepcyjna i kreatywna. Są to filmy z dwóch kompletnie różnych gatunków, robione wręcz dla innego widza. Ciekaw jestem, jak I Want to Believe odbiorą hardkorowi fani serialu – czy uznają Cartera za zdrajcę, czy mesjasza. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że gonienie w klasyczną X-Files’ową piętkę byłoby tu po prostu odcięciem resztek kuponów – natomiast dostaliśmy coś świeżego i dojrzałego (znowu) zarazem. Nie jest to jednak arcydzieło zasługujące na 5 – film mimo wszystko zabiera nas tylko w krótką podróż po postawach naszych serialowych agentów i raczej nie można go stawiać na równi z czołowymi tytułami kinematografii światowej. Jednak w skali X-Files jest to naprawdę top – i jeśli miałby funkcjonować jako definitywne zamknięcie serii – przyjmuję je z salutem.

Ocena (1-5):
Mulder i Scully: 5
Fabułka sensacyjna: 2
Neo-klimat: 5
Fajność: 4

Cytat:
– He’s buggered 37 altar boys!
– In a row?

Ciekawostka przyrodnicza: W scence po napisach ma miejsce tzw. zburzenie czwartej ściany!

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

13 Komentarze(y) na X-Files: I Want to Believe, The

  1. Cytat jak z filmu o trochę innym profilu 😉

  2. No dobra, tego nie było w filmie, ale nie mogłem się powstrzymać 🙂

  3. a ja podtrzymuję opinię, że film nie podobał mi się

    "Warto zauważyć, że cały film mimo wszystko jest bardziej o Scully niż o Mulderze" – może dlatego, bo nie lubię Scully 😛

  4. o sorry, że drugi post pod rząd, ale akurat to znalazłem:

    "In an interview with Entertainment Weekly, Chris Carter said that if I Want to Believe proves successful, he would propose that a third movie go back to the TV-series' mythology and focus on the alien invasion foretold within the series, due to occur on December 22, 2012."
    😀

  5. BTW jaka jest kolejna "magiczno-apokaliptyczna" data po 2012?

  6. Czyli, że niby warto iść?

  7. Co znaczy, zburzenie czwartej ściany! Może mi ktoś to wyjaśnić??

  8. łoo, nie zostałem po napisach, znowu. Ale z recenzją zgadzam się w 100%

  9. "Zobaczył Steel Trap" zmiażdżyło mnie… 😀

  10. wlasnie ogladalem, bdb-. nawet X dobrze zagral.
    scena z obrazkiem na scianie – mega rozwalajaca, 10 razy ja przewijalem.

  11. Uznaję tę recenzję za niezły dowcip 😀 Uśmiałem się setnie czytając ją 😀

Dodaj komentarz