9

Tytuł: 9
Produkcja: USA, 2009
Gatunek: Bajka P/A
Dyrekcja: Shane Acker
Za udział wzięli: Frodo, Miętus, Jennifer Connelly, Christopher Plummer, Martin Landau
O co chodzi: Pamperki z włóczki walczą z potworami w postapokaliptycznym świecie

Running with scissors

Jakie to jest: 9 ujawnił się jakiś czas temu zgoła niespodzianie z przyklejonymi doń nazwiskami Burtona i Bekmambietowa, choć po filmie widać ewidentnie, że to autorskie dzieło Shane Ackera – aczkolwiek chwała tuzom Hollywoodu, że pomogli wypromować człowieka.

Jak każdy wie, 9 to modne ostatnio rozwinięcie shorta do pełnego metrażu. I to rozwinięcie kolejny raz udane oraz zaskakująco wierne. Design postaci, świata i wrażych monstrów jest przeniesiony 1:1 z oryginału – co w sumie nie dziwi, bo zakładam, że to właśnie designem i pomysłem na włóczkowe ludziki borykające się z mechanistycznymi bestiami zaimponował Acker Burtonowi i temu Ruskowi.

Fabuła jest prosta i wynika właściwie ze specyfiki świata: dawno temu, w alternatywnej rzeczywistości miała miejsce pseudo-pierwsza wojnę światową z pseudo-matrixowymi maszynami. Na zgliszczach żyje teraz dziewięć tekstylnych postaci starających się głównie przeżyć spotkania z resztkami maszyn, a wkrótce, za sprawą przybysza imieniem 9, odkryć głębszy sens własnej egzystencji. Takoż fabuła, podobnie jak w recenzowanym niedawno District 9, jest delikatnie mówiąc banalna – a nawet gorzej, bo prostolinijna i bez zasadniczych zwrotów akcji. Ostateczna rewelacja jest nawet ciekawa, aczkolwiek przedstawiona (znowu) banalnie.

Maszyny pokoju

Ale walić to, skoro cały film nurza się w swoim genialnym świecie. Wspomniana WWI (okopy, czołgi) miesza się z bombowcami z WWII, gotyckimi katedrami, renesansowymi księgami, mega-industrialami, pseudo-elektronicznymi gadżetami, a także szerokim wachlarzem robotów różnego autoramentu, sięgających od Wojny światów, aż po Matrixa. Sam pomysł na ten setting w połączeniu z jego plastycznym przedstawieniem po prostu wali w łeb – będąc fajnym neogotykiem, bez popadania za bardzo w oklepany (było nie było) steampunk.

Jak może pamiętamy, w shorcie nasze cyfrowe stworki były nieme – tutaj siłą rzeczy otrzymały głosy znanych aktorów świata Hollywood. Nie zmienia to faktu, że pozostało wiele „niemych” scen rozegranych wyłącznie obrazem – w duchu klasycznej krótkiej animacji. Dla równowagi mamy sporo skocznych scen akcji składających się z uników przed robotycznymi stworami i walk z tymiże. Wszelkie te cuda rozgrywają się mikroskali – nasze pamperki są wielkości… hmm… pamperków, a i robocie enemy nie są dużo większe.

Każdy film cechujący się bohaterem zbiorowym (np. typu „oddział na misji” lub „kosmonauci w rakiecie”) boryka się z problemem identyfikacji wszystkich postaci przez widza. Tutaj Acker załatwił ten problem wzorowo: mimo pozornego podobieństwa numeryczni bohaterowie są cały czas łatwi do odróżnienia i nazwania po imieniu. Każdy z nich jest przy tym dość jednowymiarową postacią – nie bez powodu, zresztą – więc też każdy ma swoje określone miejsce w historii.

Ja nie chcę do Matrixu!!!

9 jest filmem rysunkowym, czyli bajką. Zanim jednak zabierzecie na nią swoje potomstwo zastanówcie się, jak zareaguje ono na takie widoczki jak monstrumy składające się głównie z kolców i posiadające czaszki lalek zamiast głowy czy np. narkotyzowanie się. Stopień hardkoru w tym filmie pozwala wręcz nazwać go zachodnią przeciwwagą dla anime, gdzie obleśnie monstery w produkcjach dla dzieci nikogo nie dziwią. W 9 zastosowano jednak zdrowe zachodnie standardy, więc obleśnych macek ani maltretowania kobiet-cyborgów na szczęście nie ujrzymy.

Zwraca uwagę też czad muza – choć przywieziony przez Burtona w teczce Danny Elfman napisał tylko theme. Niezwykłym zrządzeniem losu powiem też dobre słowo o polskim opracowaniu: po pierwsze darowano sobie dubbing (może ktoś w przebłysku geniuszu zauważył, że nie jest to produkcja stricte dla naszych milusińskich), a po drugie samo tłumaczenie całkiem trzyma poziom. Szczególnie podobało mi się przetłumaczenie „The Machine” jako „Machina” – typowe ulepszenie oryginału przez tłumacza, które każdy stosuje, a które prawie nigdy nie wychodzi.

Poza wspomnianą płycizną treściowo-fabularną, głównym mankamentem filmu jest jego długość. Sorry, ale godzina-piętnaście to trochę słaby deal za cenę biletu. Nie zaszkodziłoby dodanie jeszcze jednego aktu i rozruszanie trochę akcji pod koniec filmu – zwłaszcza, że zabrakło w nim zasadniczej sceny z shorta. Rozumiem, że Acker nie chciał się aż tak bardzo powtarzać, ale byłaby ona w którymś momencie na miejscu.

Koniec końców 9 jest faktycznie bajką – tyle, że dla deko starszego odbiorcy, wychowanego na gierkach i anime, ceniącego klimat P/A i potrafiącego pewne motywy zaakceptować bez łopatologicznego ich wyjaśniania. Niewątpliwie must-see, ale wielkiego fandomu tego tytułu się nie spodziewam.

Ocena (1-5):
P/A realia: 5
Postacie: 5
Głębia: 3
Fajność: 5

Cytat: I didn’t know!

Ciekawostka przyrodnicza: Widzowie udający się na seans 9 do Największego Kina Europy mieli okazję zetknąć się z tą niezwykła ofertą:

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

4 Komentarze(y) na 9

  1. a czy do każdego pokazu "Galerianki" dodają Galeriankę?

  2. Mała uważka techniczna – 9 to nie film rysunkowy. Rysunkowy jest wtedy kiedy rysujo a tu animujo w 3d.

  3. Buhahaa, to rozwalili mnie tą propozycją.

Dodaj komentarz