Dark City Director's Cut

Tytuł: Dark City
Produkcja: USA, 1998
Gatunek: Egzystencjalizm para-matrixowy
Dyrekcja: Alex Proyas
Za udział wzięli: Rufus Sewell, William Hurt, Jack Bauer, Jennifer Connelly, kultowiec Bruce Spence, Riff Raff, lasia z 30 Days of Night
O co chodzi: Miasto mroku prawie nigdy nie śpi

Blu-ray:
Region: B
Liczba dysków: 1
Czas: 100/113 min. (wersja kinowa/reżyserska)
Video: 2,35:1, anamorficzny
Audio: Angielski (DTS-HD 7.1)

Towar jak w tytule

Jakie to jest: Kiedy pierwszy raz widziałem Dark City przed laty zrobił na mnie mega wrażenie. Mimo, ze wiedziałem kto jest Proyas i z grubsza znałem fabułę, film zaskakiwał odwagą i świeżością idei, praktycznie niespotykaną w mainstreamie. No a potem nastała matrixowa amba i o Dark City nikt już nie pamiętał.

DC to film pełen kontrastów (sorry za sztampę) – z jednej strony mega klimat i detektywistyczny film noir, z drugiej debilne mózgowe kung-fu; znakomita obsada postaci drugoplanowych i płaski Sewell w roli głównej; genialny motyw muzyczny, ale kompletnie niepasujący do klimatu. Tym niemniej koncepcyjnie film wygrywa o kilka długości toru przed swoimi słabościami: zwłaszcza całkiem wysoko profilowane SF-pomysły, typu cywilizacja kształtująca telepatycznie rzeczywistość czy dickowskie „co czyni człowieka”. Należy zauważyć jednak, że ilość punktów wspólnych z Matrixem też jest zastanawiająca: wybraniec potrafiący kształtować iluzoryczny świat, w którym żyje, robienie ludziom wody z mózgu, zuniformizowani, niepokonani (no, prawie) agenci zła no i wzmiankowane kung-fu.

Madness takes its toll

Sam klimat i visual miasta będącego elementem dominującym na ekranie po prostu powala. Para-metropolisowe Dark City łączy różne style architektoniczne, jednak dominuje w nim stylistyka lat ’40 i art deco. Wszystko umieszczone (jak sam tytuł wskazuje) w oparach wiecznej nocy i przytłaczające tonącymi w mroku budynkami przywodzi na myśl doznania z koszmarnego snu. Postaci Strangersów przywodzące na myśl Cenobitów w kapeluszach są przerażającym, subtelnym zagrożeniem. Gdyby jeszcze nie latali i nie pokazywali, co im w głowie siedzi, byliby doskonali. Obcy pomagają budować klimat niedopowiedznia, surrealizmu całej fabuły – dodatkowo wzmocniony na koniec fatalistycznym motywem „nikt z nas nie pamięta prawdziwego świata”. Nawiasem mówiąc, dopiero teraz skojarzyłem podobieństwo klimatu i dizajnu filmu do BioShocka – kurde, może gdyby Proyas zabrał się za tę ekranizację, byłby w stanie wyrwać się z kreatywnego bagna, w którym się teraz znajduje.

Obsada filmu to osobny temat: Jennier Connelly, William Hurt, ale też młodziutka wówczas Melissa George (w pełnej krasie, warto dodać), mega kultowiec Bruce Spence, a przede wszystkim Richard O’Brien jako najbardziej wykolejony ze Strangersów, Mr. Hand. Miło też oglądać Kiefera Sutherlanda z czasów, kiedy potrafił grać jeszcze kogoś poza Jackiem Bauerem.

’Round and ’round it goes

Film niestety, jak to często bywa, od początku miał mały handicap. Ponieważ na pokazach testowych hołota nie była w stanie go pojąć, Proyas dostał od wytwórni polecenie jego skretynienia, co też uczynił. Ale teraz, na 10-lecie Dark City dostaliśmy jego wydanie specjalne, obejmujące dwie wersje: kinową i Director’s Cut. Fanów spodziewających się nie wiadomo jakiego olśnienia muszę jednak ostudzić: oglądając DC poza najbardziej oczywistymi drobiazgami nie wyhaczyłem za bardzo żadnej różnicy. Dopiero tryb „podpowiedzi na bieżąco” uświadomił mi, że zmian jest cała masa, jednak bez niczego naprawdę rewolucyjnego.

Najważniejsza różnica jest taka, że w nowej wersji bardzo długo na ekranie nie pojawia się żaden motyw explicite fantastyczny – brak jest narracji Sutherlanda na wstępie (która mi nigdy specjalnie nie przeszkadzała, ale w tej wersji faktycznie byłaby szkodliwa), a sam tuning oglądamy dopiero po pół godzinie filmu. Początkowo jest to po prostu opowieść o gościu w bardzo dziwnym, mrocznym mieście, ale od biedy mogącą się wydarzyć w realnym świecie. Dopiero otwarcie przez Murdocha drzwiczek w Automacie i trepanacja Mr. Quicka uświadamia nam, że cały obraz jest nieco szerszy, niż się z początku wydaje.

Sway

Generalnie zagadka jest teraz przedstawiona bardziej z punktu widzenia Murdocha – dzięki wielu dodanym detalom widzimy jak odkrywa on po kawałku tajemnicę własnej osoby jak i Miasta Mroku, na początku będąc równie zagubionym jak widz. Ciekawy jest tu dodany motyw spiralnego wzoru na odcisku palca Murdocha, który frapuje inspektora Bumsteada – i na koniec okazuje się być dowodem na to, że bohater po prostu wyewoluował z gatunku ludzkiego przejmując cechy Strangersów. Można dodać, że efekty specjalne towarzyszące początkowym „prądom z czoła” Murdocha zostały ponoć stonowane, aby pokazać, że jego zdolności się rozwijają – aczkolwiek mi się to szczególnie nie rzuciło w oko.

A wspomniana postać Bumsteda jest teraz nieco bardziej zimna i cyniczna – co przejawia się głównie jego dość chamskimi komentarzami na temat ofiar seryjnego. Ciekawa jest też modyfikacja postaci Jennifer Connelly, która wreszcie śpiewa swoim własnym głosem, który w starej wersji został zdubbingowany z niepojętych dla mnie przyczyn. No i jej druga piosenka – „The Night Has Thousand Eyes” jest tu wykonana w całości.

Z innych różnic: nieco dalej zostaje przesunięta scena rozmowy doktorka z Riff Raffem na basenie – i tym razem John ich podsłuchuje. Nieco rozbudowane są też sceny w lochach Strangersów, gdzie mamy trochę ich nowych imion, więcej dialogów i więcej na temat „co się stanie, jeśli wszczepimy nam ich wspomnienia”. Dodany jest też lekko mało wnoszący wątek córeczki May, która obserwuje zabójstwo matki i ilustruje je na obrazku. Ciekawa jest także scenka, gdy podczas końcowej wycieczki na Shell Beach z inspektorem i doktorkiem Murdoch torturuje Mocą tego ostatniego, bez wyraźnego powodu zresztą. Starym dobrym stylem dopasiono też efekty, zwłaszcza przy ostatecznym kung-fu pojedynku nad miastem, ale bez rzucającej się w oczy przesady.

Wydaje się że to dużo, ale – jak wspomniałem – poza największymi oczywistościami zmiany te są tak drobne, że nie zauważa się ich od razu bez ściągi. A warto dodać, że modyfikacji i dodatków w dialogach, montażu czy poszczególnych ujęciach są w Director’s Cut-cie DZIESIĄTKI. Film bez wątpienia jest ciut ciekawszy od oryginału i niweluje niektóre jego wady, acz nie wszystkie. Z komentarza Proyasa można się przy okazji dowiedzieć, że wcale nie jest to zupełnie pierwotna wersja reżysera, tylko modyfikacja, która powstała na potrzeby dnia dzisiejszego.

Extrasy DVD (Director’s Cut):

1) Komentarz Alexa Proyasa

Sensation Black

Komentarz reżysera jest całkiem ciekawy, acz jest to raczej pogadanka o całym filmie, a nie omówienie tego, co akurat widać na ekranie. Alex przedstawia tu szczegółowo historię przemontowania i załamuje ręce nad widzami testowymi, którzy nie potrafili zrozumieć prostej w końcu fabuły, więc trzeba było im tłumaczyć dużymi literami.

Mamy też dość dokładne omówienie poszczególnych postaci i ich ewolucji podczas prac nad scenariuszem. Co ciekawe, przez długi czas głównym bohaterem miał być Bumstead, który prowadził śledztwo jak typowy noir-detektyw, by na końcu zwariować jak Walenski. Mamy też wspominki o innych wersjach montażowych – w tym takiej, w której w ogóle nie pokazano kiepskawych goualdowych Obcych, co miałem nadzieję że nastąpi w Director’s Cut. Warto w tym momencie dodać, że to ewidentnie nie Proyas jest autorem wersji reżyserskiej (podobnie jak Scott nie jest autorem Blade Runnera Final Cut) i dość zabawne jest, jak momentami dziwi się, tym co widzi.

Parę dobrych słów dostało się też aktorom – np. Richardowi O’Brienowi, który na planie pisał na poczekaniu i wykonywał piosenki do Dark City The Musical. Dowiadujemy się też, że efekt pola siłowego otaczającego miasto został dodany też po pokazach testowych, bo paru głąbów z widowni miało pretensje, że po przebiciu ściany nie wyssało ekipy w kosmos. Ciekawa jest lansowana przez Proyasa teza, że miasto to statek, który leci do jakiegoś celu – tak więc nawet happy end nie przesądza tak naprawdę losu naszych bohaterów. Zresztą na tej bazie powstało ponoć kilka pomysłów na sequel, który na szczęście dotąd nie został nakręcony.

Bardzo ciekawy jest też pierwotny pomysł na zakończenie – film miał się kończyć surrealistyczno-kafkowskim procesem, w którym Murdoch jest sądzony za swoje rzekome morderstwa.

2) Komentarz Rogera Eberta

Ekspozycja na łódce

Potencjalnie porywający komentarz jednego z najbardziej znanych amerykańskich krytyków filmowych (znanego np. z South Parku) niestety jest mało odkrywczy pod kątem Director’s Cuta. Większość refleksji nad różnicami obu wersji pokrywa się już z tym, co powiedział w swoim komentarzu Proyas – na szczęście poznajemy tu jednak nieco trivii i blooperów. Ebert pozwala sobie też na wytknięcie w filmie kilku kulturowych nawiązań – np. do architektury kultowego masona Sir Johna Soane’a czy do teorii memów w idei przeszczepiania wspomnień.

Roger też wnikliwie analizuje oświetlenie, kadry i pracę kamery, które jakby nie patrzeć odgrywają w Dark City kluczową rolę. Poddaje też ciekawej analizie filozoficznej wszelkie postacie i poszczególne etapy rozwoju historii – przy okazji miło zauważyć, że stary w końcu dziadek wypowiada się całkiem sensownie na temat współczesnych papierowych Batmanów czy Spawna. Przytacza też interesującą anegdotę, jak to kiedyś prowadził ze studentami zajęcia z interpretacji tego filmu i jeden kolo przedstawił koncepcję, wedle której Strangersi reprezentują hollywoodzkich producentów (a konkretnie żydowskich imigrantów z Europy), którzy ustawiają dekoracje i rozdają role aktorom – czyli filmowcom. Ebert uznał pomysł za ciekawy, ale za nadinterpretujący, jako że nie wynikał on jasno z samego filmu. Co ciekawe, jakiś czas później w rozmowie ze scenarzystami Dark City dowiedział się, że faktycznie jedną z analogii dla Strangersów od samego początku mieli być producenci filmowi… I jak tu nie wierzyć w teorię spiskową?

3) Komentarz Davida Goyera i Lema Dobbsa

Topowy lokal w mieście

Tym razem głos zabierają dwaj pozostali poza Proyasem scenarzyści filmu. Słuchanie scenarzystów zawsze jest ciekawe, gdyż dowiadujemy się nieco o ich inspiracjach i ewolucji filmu w ciągu lat – a w tym wypadku było o tyle fajnie, że film zaczynał swój żywot u Disneya i w wielu momentach był mocno przygodowo-disneyowski, a mniej mroczny. Ciekawe jest tu też, że team pisarski nie miał nigdy wspólnej wersji tego, skąd wzięli się ludzie w Dark City – ich indywidualne teorie sięgają od nieboszczyków tkwiących w czyśćcu aż po porwaną załogę statku kosmicznego. Goyer szeroko omawia wymyślony przez siebie motyw spirali, natomiast Dobbs opisuje jak to został zatrudniony po to, by dodać do filmu noirowskich amerykanizmów (w stylu „cash on a barrelhead” albo „hibbyjibbies”).

Niezwykle frapujące są opisywane wycięte wątki: matki Bumsteada wegetującej w szpitalu w sztucznym płucu, a także kościołów Dark City. W tych ostatnich miały być krucyfiksy, a jakże, jednak na nich znajdować się miały owadopodobne stwory. Dodatkowo nie było specjalnego poszanowania dla tajemnicy spowiedzi, jako że w momencie gdy Murdoch wyznaje w konfesjonale, iż poczuwa się do morderstw – ksiądz wyskakuje na salę krzycząc, by go łapać. Nasi panowie wspominają też kandydatów do głównej roli w filmie – od Ralpha Fiennesa (który przepadł z uwagi na klapę Strange Days), przez Liama Neesona po Toma Cruise. Pozwalają sobie też na analizy roli poszczególnych postaci, daleko posunięte rozważania filozoficzne i nawiązują do licznych alegorii, które można wyczytać z filmu, a zwłaszcza tej najbardziej ogólnej: władzy nad bezmyślnym tłumem, którą sprawuje manipulatorska grupa ludzi – np. marketerzy czy spin doktorzy. Co ciekawe, Goyer przypuszcza, że Proyas przelał do Dark City część swoich mniej wesołych wspomnień z dzieciństwa w Sydney.

4) Director’s Cut Fact Track

Zdumiewający tryb filmu, w którym w wybranych momentach na ekranie pojawiają się okienka opisujące zmiany wprowadzone w Director’s Cut, jak również różne trivia.

5) Galeria

Dość sowita (80 szt.) galeria behind-the-scenesowych fotek z planu – od portretów po różne instalacje do efektów specjalnych.

6) Memories of the Shell Beach

Jako ostatni bonus mamy dwa dokumenty – choć jest to może duże słowo, gdyż tak naprawdę to po prostu współczesne wywiady z największymi nazwiskami z ekipy Dark City. Pierwszy to Memories of the Shell Beach, czyli jak sama nazwa wskazuje wspominki po produkcji wygłaszane z sentymentem przez Proyasa, Goyera, Dobbsa, Eberta, Sewella, O’Briena, Wolskiego i innych. Jak widać ekę spędzono niezłą, acz szkoda że zabrakło w niej aktualnych gwiazd z górnej półki obstawiających wówczas role drugoplanowe.

Kolejny raz dowiadujemy się tu, że film był projektem życia Proyasa i generalnie droga do jego realizacji była mocno wyboista. Każdy z interlokutorów ma coś ciekawego do powiedzenia, aczkolwiek wypada tu szczególnie wymienić opowieści Dobbsa z których wyłania się całkiem atrakcyjny obraz pracy scenarzysty-freelancera, który tylko lata po świecie na zamówienie różnych filmowców i może sobie popuścić kiedy chce wodzy kreatywności. Jak wiadomo produkcja nie obeszła się bez problemów – po przekroczeniu harmonogramu studio chciało zamknąć projekt, jednak ostatecznie zgodziło się na dokończenie zdjęć parę miesięcy później.

Ekipa jedzie też zdrowo po głąbach, którzy nie pojęli pierwotnej wersji filmu na pokazach testowych i ubolewa nad równaniem obrazu w dół do poziomu najgłupszego widza. Oliwy do ognia dodało wówczas MPAA dając filmowi kategorię R nie ze względu na zawartość wizualną czy obyczajową, a za… dziwność. Wkurzony tym Proyas dokleił wówczas do montażu nudity i brutalność, które i tak nie wpłynęły już na kategorię, a pasowały bardziej do R. Film ilustrowany jest całkiem kultowymi fotami, które walił na planie amatorsko Sewell na zasadzie prawie że łomografii.

7) Architecture of Dreams

Kolejna skleja wywiadów, tym razem pokrótce analizujących film od różnych stron:
– A postmodern film (wynurza się Lem Dobbs)
– Identity Theft (wykłada Vivian Sobchak z UCLA)
– Worlds Constructed (frapuje Dana Polan z NYU)
– Cities As Spectacle & Collective Memories (referują Dobbs i Ebert – ten ostatni ponownie znajduje w filmie ideologiczne nawiązania do projektów uber-masona Sir Johna Soane)
– Memories of my Nerovous Illness (diagnozują Proyas i Rosemary Dinnage).

Generalnie blubranie dość ciekawe, acz momentami trzeba się mocno skupiać, by nadążyć za (pseudo) filozoficznym słowotokiem prelegentów.

Extrasy DVD (wersja kinowa):

Wybór w menu pierwotnej wersji Dark City zmienia nie tylko sam film, ale też cały zestaw extrasów!

Chuck Norris mieszka w mrocznej
dzielnicy Dark City

1) Komentarz Alexa Proyasa, Davida Goyera, Lema Dobbsa, Dariusza Wolskiego i Patricka Tatopoulosa
To chyba zbiorowy komentarz nagrany jeszcze do poprzedniego wydania DVD filmu. A ponieważ składa się z pięciu osobno nagranych i posklejanych w jeden komentarzy, jest momentami nieco chaotyczny i czasem leci jako seria pojedynczych zdań pochodzących od różnych prelegenetów. Ten koment nie był jeszcze tak dogłębny i refleksyjny jak te nowe, więc skupia się raczej powierzchownie na interpretacji fabuły, roli poszczególnych postaci czy technikaliach. Taki np. Tatopoulos opowiada głównie o sobie, choć zdarza mu się parę ciekawych zdań na temat architektury i świata DC. Goyer powtarza większość wynurzeń z długiego komentarza, ale jako nowinkę zdradza inspirację komiksem europejskim, a także wytyka mocny orwellizm fabuły, jak również nawiązania do amerykańskiego mitu pogranicza i zdobywania nowej ziemi (w tym wypadku mocno ograniczonego). Miło natomiast, że pan scenarzysta zgadza się ze mną, iż rozpierdziucha na końcu nieco niweczy cały dotychczasowy efekt filmu. Dobbs za to przyznaje się, że ta właśnie scena została zainspirowana… Akirą. Na koniec mamy kilka fajnych anegdotek na temat innych propozycji tytułu, gdyż Warner początkowo nie chciał się zgodzić na Dark City. Wśród propozycji były np. Dark World (Spielberg nie pozwolił) i Dark Empire (Dżordż nie pozwolił).

Oni nie bojkotują reprezentacji

2) Komentarz Rogera Eberta
Wcześniejsza wersja komentarza znanego nam już z Director’s Cuta – co wiąże się z licznymi powtórzeniami. Warto zaznaczyć, że Ebert podnieca się filmem na maxa niezależnie od wersji, wpisując go w gatunek, który sam nazywa „visionary film”, a który ponoć charakteryzuje się tym, że główną rolę odgrywa w nim fantastyczny świat/miasto, z którym musi borykać się bohater. Jako przykłady podaje tu Blade Runnera, Metropolis czy Batmany -pretty standard stuff. Dalej Roger sypie banałami na temat stylistyki Dark City, porównując je do niemieckiego ekspresjonizmu i noira(!). Rozwodzi się on tu też znowu nad motywem spirali, która ponoć występuje jako „wzór porządkujący” w naturze, a także zauważa (słusznie), że po spirali tej porusza się narracja filmu tocząc się szerokimi kręgami coraz bliżej sedna. Mamy tu też kilka więcej słów na temat teorii memów i natury wszczepianych mieszkańcóm wspomnień. Jak i jego poprzedni komentarz, ten jest bolesny w swojej szczegółowości, aczkolwiek przez to frapujący dla nerdów. Jako ciekawostkę dodam, że Ebert słusznie zauważa, że w klasycznych latach ’30-’40 ludność używała znacznie mniej „4-letter language” (faktycznie – większość angielskich brzydkich wyrazów ma 4 litery), niż obecnie, więc wszelkie współczesne próby nasycania przekleństwami filmów o tym okresie są anachronizmami. Pan czyni też słuszną uwagę, że film nie jest odpowiednim medium do zbyt rozbudowanych intelektualnych debat i siłą rzeczy powinien pozostawić pewne motywy niedpowiedziane – szkoda, że Proyas zapomniał o tym przy swoich kolejnych produkcjach.

3) The Metropolis Comparison
Osobliwe „porównanie” w postaci tekstowej recenzji po premierze Metropolis w UK i Stanach – które w swej ostrej krytyce mają być zbliżone do reakcji recenzentów na Dark City. Niestety tych ostatnich tekstów w porównaniu zapomniano zamieścić, tym niemniej lektura jest całkiem ciekawa – zwłaszcza recka H.G. Wellesa, który miesza Metropolis totalnie z błotem, zarzucając mu głównie niefuturystyczność samochodów i samolotów, a także utopijny rozwój wertykalny miasta (podczas gdy powszechnie wiadomo, że miasta rozrastają się wszerz, a nie wzwyż).

4) Neil Gaiman on Dark City
Kilka ciepłych słów o filmie w postaci stroniczki tekstu Gaimana.

5) Trailer
Trailer mocno stara się sprzedać film jako następcę Kruka, ale i tak jest dość kultowy – gdybym go w tamtych czasach zobaczył w kinie, chyba bym padł z wrażenia.

Ocena (1-5):
Fajność: 5
Video: 4 – świetny transfer, zwłaszcza jak na materiał siłą rzeczy trudny, bo ciemny. Momentami (zwłaszcza w dialogach) obraz się jednak ciut rozmywa i przypomina nagranie z video. No ale poza tym brzytwa – widać nawet wąsy Jennifer Connelly…
Audio: 4 – przyzwoite audio, szczególnie w momentach onirycznych przywidzeń.
Extrasy: 3 – niezłe niezłe, ale jednak jakiś normalny makingof z planu by się przydał. Nie wierzę też, że po takich perturbacjach filmu nie zostały żadne wycięte sceny do pokazania.

Ciekawostka przyrodnicza: Jak można zauważyć, wiele z dekoracji (zwłaszcza dachów) zostało wykorzystanych podczas kręcenia Matrixa, który był robiony w tych samych studiach, zaraz po Dark City.

Do nabycia:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

3 Komentarze(y) na Dark City Director's Cut

  1. tak apropos przedmatrixowych matrixowych filmów obok Dark City bardzo lubię wbrew powszechnej opinii 13 Piętro oraz ExistenZ 😀

  2. 13 piętro jest git, tzw. "jedyny sensowny film Emmericha" (choć to nie on robił).

  3. A recenzja "Moona" kiedyś będzie? Jestem pewien, że ktoś z Waszej obsady był na pokazach zamkniętych, więc się nie wykręcicie!

Dodaj komentarz