Saw VI/Piła VI

Tytuł: Saw VI/Piła VI
Produkcja: USA, 2009
Gatunek: Torture porn
Dyrekcja: Montażysta poprzednich Pił
Za udział wzięli: Jigsaw, Drake i inni weterani – w tym nieżywi dzięki cudom retrospekcji
O co chodzi: Jigsawowi kolejny raz udaje się jeszcze złapać parę ofiar zza grobu.

Przytrzymam cię Mocą!

Jakie to jest: Ale ten czas leci – to już trzecia Piła recenzowana na ZP. Ten okrągły jubileusz można zgrabnie podsumować chwytliwym tekstem: Piła VI to denny film. Wiem, że dla wielu osób sam tytuł Saw jest synonimem dennej serii (aczkolwiek kult pierwszej części chyba dla każdego jest oczywisty), ale tym razem ekipa pilarzy przeszła sama siebie.

Pierwszym, co wali po oczach jest totalna taniocha filmu, który wygląda jakby był kręcony na video w czyimś garażu. Design pomieszczeń sprowadza się do kafelków i krat, bez żadnego wizualnego pomysłu, pułapki są na maxa siermiężne. Zabawne, że sequel który ma pewnie 10x większy budżet niż jedynka wygląda na 10x tańszy – odnoszę wręcz wrażenie, że film był kręcony z myślą o dystrybucji prosto-na-video i tylko rzutem na taśmę poszedł do kin. Tak więc już na dzień dobry widać, że strona wizualna i scenograficzna serii, która była topowa nawet do odcinka 3 tym razem została zupełnie olana pozbawiając Piłę jednego z podstawowych wyznaczników (zielone oświetlenie to, jak się okazuje, jeszcze nie wszystko). Tym razem przygody odbywają się w opuszczonym Zoo, które visualem do pięt nie dorasta opuszczonej rzeźni – i zawiera różne pomieszczenia, które chyba nie zawsze w zoologach występują, jak np. gigantyczna kotłownia składająca się z krzyżujących się rur czy generalnie spora ilość nieokreślonych hal.

Łoj po minie widać, że jej niewesoło!

A co z fabułą? Tu też bez rewelacji – dalsze przygody złego detektywa Hoffmana, tym razem pracującego na kanwie tajemniczej skrzyneczki, którą otrzymała w spadku wdowa Piłowa. Jak nietrudno się domyśleć, Jigsaw za życia wszystko przewidział i wysnuł kolejny plan do zrealizowania przez swoich naśladowców – tym razem celując w modny sektor finansowy. Obiektem szykan ze strony Hoffmana są więc zarówno bankierzy udzielający złych kredytów, jak i ubezpieczyciele odmawiający finansowania opieki lekarskiej. Na plus trzeba zaliczyć, że w tej części następuje już w miarę ostateczne zerwanie z linią fabuły starej rzeźni ciągniętą przez 5 pierwszych odcinków. Nie oznacza to jednak, że nie dowiadujemy się kolejnych ciekawych (?) faktów z przeszłości Jigsawa, jego starej i osób pobocznych. Oczywiście w tle toczy się nadal śledztwo policyjne – ale już tylko na marginesie i bez żadnych fajnych postaci, które byłyby w stanie stanowić godnego przeciwnika dla Hoffmana. Generalnie obsadowo film zalicza doły – o nazwiskach typu Danny Glover czy nawet Dina Meyer możemy zapomnieć. Jedynie Tobin Bell i Mark Rolston ciągną jako tako film, ale ich role zostały tu mocno wypaczone i spłaszczone w stosunku do poprzednich części. Nawet nieźle wypada sucz-żona Jigsawa i bezimienny koleżka grający Hoffmana, ale to też żadna Ameryka.

Osobny temat to kompletna porażka ideologii Jigsawa. Niektórzy z Was mogą mgliście pamiętać, że w pierwszych częściach naszemu mordercy chodziło o jakieś nauczenie ludzi szacunku do życia i generalnie pielęgnowanie pozytywnych cech charakteru. Tutaj tego typu szczytne idee zostają zastąpione przez prostą zemstę na kim popadnie. Co więcej, w tym odcinku większość pułapek występuje w trybie multiplayer, z czego część uczestników faktycznie ma jakieś tam nieczyste sumienie, ale część jest zupełnie Bogu ducha winna – więc o co chodzi w tej wersji sprawiedliwości? Żeby było jeszcze sensowniej, niektóre ofiary Hoffmana są karane np. za to że nie szanują swojego życia, bo jarają ćmiki – jak się domyślam, w kolejnych częściach ofiarami jego staną się zbrodniarze, którzy nie zamykają klapy od kibla albo jeżdżą bez biletu tramwajem. Co ciekawe, ofiarami są tym razem indywidua, które Jigsawowi osobiście zaszkodziły – nie rozumiem więc specjalnie, czemu zemsty na nich postanowił dokonać zza grobu, podczas kiedy za życia postanowił zabić kilka zupełnie niezwiązanych z sobą osób.

Straż pożarna już jedzie

Same pułapki, podobnie jak w poprzednich sequelach, są też coraz mniej kreatywne, coraz mniej bazują na fajnym pomyśle, a coraz bardziej na gore. To, że Piła jest matką gatunku gorno nie oznacza jeszcze, że ma prawo stoczyć się na jego niziny. W pierwszych odcinkach zmaganiom bohatera towarzyszyły jakieś emocje widza, który kibicował mu w jedną albo drugą stronę – teraz mamy tylko fontanny krwi, odcięte członki i tego typu atrakcje. Tyle zostało z Piły.

Saw VI ma się do Saw I jak mniej więcej Hellraiser 6 do Hellraisera 1 – taniocha, płycizna i totalne zaprzepaszczenie atutów oryginału. Kompletnie zniknęła wciągająca fabuła i zagadka dla widza – zaskoczka na koniec jest mało zaskakująca, ale to i tak postęp w porównaniu z jej brakiem w Pile V. Dodatkowo na maksa wkurzające jest zdebilnienie narracji objawiające się w powtarzanych w kółko retrospekcjach przeznaczonych dla osób wolniej kojarzących. Tak więc wszelkie epitety typu popłuczyny, odcinanie kuponów i gonienie w piętkę zwyczajowo, acz czasem na wyrost, przypisywane do tego cyklu, jak najbardziej są już na miejscu. Make your choice.

Ocena (1-5):
Klima: 2
Gore: 4
Inspiracja: 1
Fajność: 2

Cytat: I’m pregnant. I’m pregnant!

Ciekawostka przyrodnicza: Kolejnym naśladowcom Jigsawa chyba będzie coraz trudniej montować swoje scenki, jako że dyktafony kasetowe już mocno wychodzą z użycia!

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

18 Komentarze(y) na Saw VI/Piła VI

  1. Z Pił szczerze mówiąc widziałem tylko piątkę u kumpla, nie rozumiejąc jego ekscytacji ("seria ma fajną intrygę"….WTF?!). Ogólnie VI podobnie jak poprzednie części sobie odpuszczę (jedynka podobno jest niezła, więc wkrótce obadam ;)).

  2. nawet jedynka jest co najwyzej srednia

  3. Jedynka ma kultową muzykę przynajmniej.

  4. zatem bede musiał napluć tradycji w twarz i będzie to pierwsza część piły na którą nie wybiere się do kina

  5. >aczkolwiek kult pierwszej części chyba dla każdego jest oczywisty<

    Chyba nie. Dla mnie jedynka to klasyczny przypadek anty-kultowości.

  6. Kult ma zatem ograniczony zasięg. Juz Jedynka mi nie podeszła:)

  7. fani Pily: widocznie macie jakis fetysz zwiazany z brudnymi kiblami

  8. Piła 1 była w swoim czasie novum i filmem wręcz festiwalowym. Klimatem i fabułą, może nie dorównuje, ale mocno nawiązuje do Se7ena. Kto się nie załapał na nią na początku (np. u nas w kinie, gdzie leciała chyba rok po premierze… elektronicznej) faktycznie już mógł nie poczuć klimatu.

  9. Żadne novum. Jedynie tanie i odtwórcze wzorowanie się na Sześcianie.

  10. Nie za bardzo widzę punkty styczne w obu tych filmach, ale OK.

  11. Bohaterowie zamknięci w klaustrofobicznej przestrzeni, nie znają przyczyny dla której tam się znaleźli (z początku), jedna z osób okazuję się mieć bezpośredni związek ze sprawą/być mordercą, śmiercionośne pułapki, jedna z postaci traci na końcu nogę 😉 no i zakończenie – jedna z postaci się wydostaje druga pozostaje w pułapce.

  12. E tam, to detale 🙂 W Cube głównie chodziło o grupę i genezę całej sytuacji. W Saw był aspekt moralizatorski i "typowe śledztwo". Wątpię, by Bousman chciał plagiatować akurat brak nogi albo to że ktoś się ratuje, a ktoś nie 🙂

  13. To nie są detale tylko ważne zależności fabularne przekopiowane z jednego filmu do drugiego I detale – noga :), których mógłbym wymienić jeszcze więcej. Faktem jest, iż z całej tej pułapkowej sytuacji Bousman się umiejętnie nie wygramolił. Idea była słuszna – mały budżet i dobry pomysł ale brak talentu i jechanie na utartych schematach doprowadziło do powstania przewidywalnego filmu.

    Poza tym o czym tu mowa? To jest film którego nie można poprzedzać słowem kultowy – KONIEC, KROPKA

  14. Piła była by fajna gdyby zrobić z niej shorta, albo odcinek "Opowiesci z krypty", a akcja nie powinna się przenosić poza jedno pomieszczenie.

  15. Pierwsza była przyzwoita, reszty nie obejrzę. Najbardziej to mnie dziwi, że ludzie chodzą na jakieś piłowe maratony, i się taką kupą katują.

  16. Hellraiser 6 był akurat jednym z najlepszych odcinków serialu 😉

  17. Hellraiser 6 to kał do kwadratu, wypaczający dokładnie ideologię obecną jeszcze w pierwszych częściach. Uczynienie z cenobitów narzędzia zasłużonej kary do batożenia grzeszników – nigga, please!

Dodaj komentarz