Paranormal Activity

Tytuł: Paranormal Activity
Produkcja: USA, 2007
Gatunek: Cinema Verite
Dyrekcja: Oran Peli
Za udział wzięli: Katie i Micah
O co chodzi: Straszy

Kiedy umysł śpi

Jakie to jest: Filmu nie ma co przedstawiać: kolejny rip-off Blair Witch Project, na szczęście z tych bardziej udanych. Przy okazji od razu warto wspomnieć, że PA pobił rekord swojego czcigodnego protoplasty detronizując go jako najbardziej zyskowny film w dziejach kina (wg relacji przychody/koszty).

Fabuła jest tak prosta, że aż strach: Panią imieniem Katie od dziecka prześladuje duch, który jednak poza hałasami i okazjonalnym staniem w kącie wiele nie robi. Jej narzeczony Micah postanawia zrobić sobie z tego hobby i zaczyna kamerować całe ich życie ze szczególnym nastawieniem na sypialnię w nocy – i to bynajmniej nie w celu uzyskania figlarnych filmików. Jak nietrudno się domyśleć, film to „znaleziona kaseta” – szkoda tylko że jakiekolwiek pozory realizmu psują śmiechu warte wstawki w napisach mające budować właśnie tenże autentyzm.

Paranormal Activity cierpi na chorobę częstą wśród niszowych produkcji, które trafiają do mainstreamu: póki oglądasz to jako nieznany i oryginalny film jest on intrygujący i wciągający; jednak kiedy idziesz na niego do kina wiedziony imperatywem promocyjnym wychodzą jego niedoskonałości. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: jako horror PA przebija na luzie 99% mainstreamowych horrorów, łącznie z azjatyckimi. Jednak poza swoimi atutami ma też sporo słabości, których nie ma w „dorosłych” filmach: nudny początek i wprowadzenie postaci, generalna montonia i powtórzenia. Przez większość filmu wyczekujemy tylko kiedy wreszcie będzie noc, ustawią kamerę w sypialni i wreszcie zacznie się jakaś paranormalna akcja. Za dnia musimy skupić się na biadoleniu głównych bohaterów którzy najwyraźniej od rana do nocy nie robią nic konkretnego, a ich poczynania w niewielkim tylko stopniu budują atmosferę horroru.

Godny następca Huda

Całość dzieje się na przestrzeni trzech tygodni wyłącznie w domu naszych bohaterów – zgodnie z budżetem. Poza spaniem, myciem zębów i siedzeniem przy komputerze lub na kanapie Katie i Micah prowadzą dość monotonne życie. Jednak nocki to faktycznie majstersztyk horroru osiągniętego praktycznie bez żadnych efektów, a bazującego głównie na trzaskaniu drzwiami, zapalaniu światła i rzucaniu cienia. Aż dziw bierze, jak umiejętnie udało się zbudować atmosferę operując wyłącznie dźwiękiem, strachem bohaterów, przyspieszeniem obrazu i generalnie innymi domowymi sposobami. Także sama kamerka oczywiście zawsze się sprawdza w tego typu sytuacjach – czujemy się, jakbyśmy tam byli!

Obserwujemy zatem co się dzieje w chacie gdy nasza parka śpi, a duchy harcują – czasem parka się budzi i dostaje schizy, always fun. Przy wszystkich wadach filmu należy mu oddać, że pięknie powraca do korzeni horroru strasząc właśnie rzeczami, które przerażały nas gdy byliśmy dziećmi – wiadomo, że przechadzka nocą do kibla potrafiła być bardziej emocjonująca niż wizja jakichkolwiek wampirów czy wilkołaków.

Oponentem równorzędnym z duchem niemal od samego początku jest sam Micah, który do całej akcji podchodzi bardzo rozrywkowo, twierdząc dodatkowo, że wszystko ma pod kontrolą. Oczywiście jego ciągłe filmowanie i prowokacje powodują, że niegroźny początkowo duszek z czasem się rozkokosi. Mamy tu dość prosty kontrast: laska dostaje mega schizy, koleś w sumie w niewytłumaczalny sposób bawi się coraz lepiej. Jak nietrudno się domyśleć, państwo wkrótce zaczynają się rozjeżdżać, a duch żywi się w końcu negatywnymi emocjami! Zatem więcej ducha, więcej negatywnych fluidów i błędne koło prowadzi do finałowej kumulacji. W filmie jest powiedziane, że koleś na tym swoim nicnierobieniu zarabia kupę kasy, więc to chyba jedyny powód, dla którego Katie go po dwóch dniach nie puściła w trąbę.

Uwierz w ducha

Jest to właściwie film dwóch aktorów – poza głównymi bohaterami na chwilę zjawia się tylko jeszcze ich znajoma oraz psychic stanowiący skrzyżowanie Steve’a Martina z Uwe Bollem. Państwo trzeba przyznać radzą sobie całkiem nieźle – może do ostatniej sceny, kiedy trzeba naprawdę kogoś ZAGRAĆ i wtedy wychodzi na maksa amatorszczyzna.

A co do zakończenia – w większości mainstreamowych horrorów kładzie ono zwykle cały film – nie inaczej jest tu. Żeby było śmieszniej, w wersji festiwalowej zakończenie było znacznie spokojniejsze i bardziej spójne z całym klimatem filmu (choć i tak dalekie od doskonałości) – dopiero po wprowadzeniu obrazu do dystrybucji Paramount postanowił je „ulepszyć” oczywiście zjebując doszczętnie. Dobrze chociaż, że nie starano się przesadnie ducha wyjaśnić jakimiś indiańskimi/żydowskimi/nienarodzonymi gusłami.

Film był kultem w obiegu festiwalowym, jednak po nadmuchaniu go kampanią w Stanach (i jej żenującą protezą w naszym kraju) niestety trzeba przyłożyć do niego zupełnie nową miarkę. Niewątpliwie warto obejrzeć PA w dobrych okolicznościach i parę razy się wystraszyć, a na koniec zostać w kinie cichym niczym po Katyniu. Tym niemniej osoby spodziewające się objawienia będą rozczarowane – stary dobry BWP straszył lepiej.

Ocena (1-5):
Dzień: 2
Noc: 5
Micah: 4
Fajność: 3

Cytat: What is your quest?

Ciekawostka przyrodnicza: Film jest rzecz jasna oparty na faktach. Raz kiedy reżyser spał w chacie, w niewyjaśniony sposób spadł z półki proszek do prania!

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

9 Komentarze(y) na Paranormal Activity

  1. recka oddaje w pełni mój stan umysłowy i emocjonalny po obejrzeniu PA. jedno trzeba wszakże przyznać twórcom filmu – ustawili się do końca życia, a wszystko za sprawą dennego jak ogórkowa z kartoflami sloganu "najstraszniejszy horror świata". noż kurna…

  2. A mnie PA podobał się. I po raz kolejny ciśnie się na usta pytanie: A czemu w Polsce tak nie można?

    No i jedna uwaga w filmie to nie duszek straszył, ale podobno demonik

  3. Podziękujcie panu za spoiler!

  4. Załapałem się na szczęście tylko na rozpowszechnioną w wypożyczalni wersję festiwalową, więc nie czułem się rozczarowany finałem, podobno podrzuconym przez Spielberga. W klasie straszenia PA zdało w domu egzamin na piątkę. Droga do kibla po ciemku zrobiła się chociaż na kilka godzin na maksa klimatyczna. Na "starym dobrym BWP" zasypiałem z nudów.

  5. Dodam jeszcze, że kiedy poszedłem w chacie spać zaraz po obejrzeniu PA, w środku nocy w pokoju obok zaczął grać sam z siebie iPod. Możecie sobie wyobrazić impact tego wydarzenia i wycieczkę żeby sprawdzić co jest grane. Z rana pierwsze co zrobiłem, to sprawdziłem w necie, czy takie rzeczy się iPodom zdarzają, czy też mam ducha i prze**bane.

  6. "Podziękujcie panu za spoiler!" Wiecie co z nim zrobić? Wszystko na mój rachunek! 😛

  7. *
    "Wszystko na mój koszt"

  8. [url]http://www.kreatorium.com/wzor/wszystko_na_moj_koszt.html[/url]

  9. Po obejrzeniu muszę stwierdzić, że film delikatnie lepszy od "BWP", ale mi się w sumie "wiedźma" nigdy przesadnie nie podobała i jest według mnie istotna ze względów prekursorskich. Niemniej, do połowy filmu nic się nie dzieje, dopiero czadowiej robi się po scenie z tabliczką, potem jest już parę konkretnych akcji, chociaż wbrew opiniom, że film straszy delikatnie, są to głównie jumpery na zasadzie "robi się głośno". Poza tym, jak odejmujemy amatorsko-pseudodokumentalne ujęcie, to film jest taką wiązanką przemielonych schematów, że nikt by się go nie tknął, a wszystko jest łopatologiczne do bólu – patrz próby dodania backstory w końcówce filmu.
    Moim ulubionym kamerkowym horrorem pozostaje japońskie "Noroi", bo tam efekt "paradokumentalny" nie przeszkadzał w sformułowaniu w miarę sprawnej fabuły i całkiem oryginalnego tła wydarzeń i mitologii za nimi.

Dodaj komentarz