Book of Eli, The

Tytuł: The Book of Eli
Produkcja: USA, 2010
Gatunek: P/A
Dyrekcja: Bracia Hughes
Za udział wzięli: Denzel Washington, Gary Oldman, Tytus Pullo, Malcolm McDowell, Mila Kunis
O co chodzi: Samotny podróżnik niesie księgę przez P/A świat

Guns! Guns! Guns!

Jakie to jest: Nie od dziś wiadomo, że trailery kłamią. Na ogół jest to jednak kłamstwo, które obiecując super film dostarcza nam kiepściznę. W przypadku Book of Eli ta ściema idzie na odwrót: po trailerze lansującym prostacką non-stop P/A akcyjkę dostajemy film zaskakująco spokojny i humanistyczny. Oczywiście uczciwa promocja mogłaby od kin odstraszyć pospolitą ludność, ale w tym wypadku akurat snob filmowy wyjdzie z seansu ze wszech miar ukontentowany.

Księgę Eliasza skręcili Bracia Hughes (i to bracia nie tylko w sensie powinowactwa, yo), do tej pory znani głównie z From Hell – filmu generalnie przyjętego chłodno, choć mi akurat mega się podobał. Tutaj nasz główny Lone Traveller Eli chodzi sobie po krajobrazie wyjętym żywcem z Fallouta niosąc tytułową księgę w nawet sobie nie do końca wiadomym celu. Niestraszni są mu żadni raidersi ani inny margines, gdyż koleś killerem lepszym niż Mad Max i każdy kto do niego fiknie szybko kończy w postaci trwale horyzontalnej, niezależnie od przewagi liczebnej.

W USA po wojnie mają lepsze autostrady
niż my przed

Trailer straszy także znanym schematem: samotny koleś, który ma coś (mapę, dziecko, książkę), co może uratować postapokaliptyczny świat i czego wszyscy chcą. Tutaj na szczęście nie jest tak do końca. Artefakt jest znacznie bardziej prozaiczny, niż możnaby się spodziewać, choć sam schemat historii jest faktycznie dość oklepany: Eli trafia do westernowego miasteczka, gdzie oczywiście rządzi Zły Koleś (Oldman). Zupełny przypadek przynosi mu rozgłos i koniec końców wędrowiec uchodzi z osady ścigany przez Złego Kolesia, jego kumpla Tytusa Pullo (chyba pierwszy raz w tak negatywnej roli), za to w towarzystwie prezentującej wysoki poziom higieny Mili Kunis. Można dodać, że ta ostatnio nosi zresztą interesujące, acz nieadekwatne imię Solara.

Mimo, że w filmie nie brakuje akcji (bijatyki, siekierezady, strzelaniny, pościgi zmotoryzowane i piesze, kanibale, gwałty, zasadzki, polowania, wybuchy), jego sensem jest tak naprawdę tytułowa Księga, a właściwie wędrówka, którą odbywa z nią Denzel. Fajne jest to, że mimo silnego jakby nie patrzeć motywu religijnego i oczywistych alegorii biblijnych, film nie jest bynajmniej allelujną opowiastką ani nawet opowieścią mesjanistyczną. Mogłoby się wydawać, że misja Eliego ma charakter znacznie bardziej osobisty, ale ponieważ postać jego jest pozbawiona praktycznie wszelkiego backgroundu, należy się domyślać, że symbolizuje on jakieś ogólnie ludzkie dążenie, znacznie wykraczające nawet poza warstwę religijną. Tak czy inaczej bohater chce donieść księgę do swego celu, zdając sobie sprawę z jej znaczenia i jednocześnie starając się zaczerpnąć z niej jak najwięcej podczas podróży – i nie próbuję Wam tu sprzedać jakiejś wielkiej głębi filmu, który tak naprawdę jest bardzo prosty i całe jego przesłanie jest dość dosłowne, tak więc nie należy zanurzać się w żadne specjalne analizy. Jest to po prostu dobry obraz P/A-SF z fajnym pomysłem i postacią jako motorem fabuły.

Miasto P/A-prawia

Mimo prostoty wizualnej film robi spore wrażenie – niemal monochromatyczna paleta, skąpe resztki cywilizacji, która dokonała żywota 30 lat wcześniej. Mimo błyskawicznych scen akcji film ciągnie bardzo spokojne, refleksyjne tempo, akcentowane muzą. Kamera porusza się powoli nawet podczas strzelaniny-kręconej-niby-jednym-ujęciem, sceny walki wręcz też są kręcone na bardzo niewielu cięciach, najczęściej na planie ogólnym. Całe to powolne podejście fajnie zwłaszcza wali na zakończenie, które jest pod wieloma względami nietuzinkowe – zarówno fabularnie jak i dramatycznie.

Filmowi trudno wytknąć jakiekolwiek wkurzające głupotki – na szczęście nie mamy za wiele wyjaśnień na temat samej wojny, ale w sam raz na tyle, by wiedzieć o co chodzi. Nie mamy żadnych zrębów państwowości, żadnych amerykańskich flag, psów czy dzieci, a jedyny Murzyn na ekranie to Denzel. Jedyne do czego mógłbym się czepić to geneza Księgi i czemu jest ona taka rzadka – można to było ciut sensowniej wyjaśnić. Jeszcze może to, że nasz bohater, mimo że jest mistrzem wszech walk podczas swoich obozowisk wykazuje zadziwiającą nonszalancję dla zasad survivalu – no ale może wynika to z jego braku strachu przed czymkolwiek.

Podobnie jak w przypadku From Hella, tak i w przypadku Book of Eli braciom udało zebrać się mega obsadę. Mimo drugoplanowości to jedna z lepszych ról Stevensona, który zagrał zakapiora z sercem. Nad Goldmanem nie ma się co rozpływać, bo koleś nigdy nie nawala, natomiast warto wspomnieć o pani Kunis. Na pewno pojawią się głosy, że jej generalny stan ciała i uzębienia słabo pasuje do P/A, ale panna tu faktycznie daje radę no i jest potrzebna do domknięcia historii.

Urwanym z choinki braciom Hughes ponownie udało się nakręcić film wyjątkowy – znacznie bardziej wyjątkowy niż From Hell. Aż dziw bierze, że Book of Eli zaistniało od razu w formie filmowej, a nie literackiej. Filmowi udaje się poruszyć kilka ciekawych, jak już wspomniałem humanistycznych wątków, które prawidłowo można podjąć tylko w SF – jak np. refleksja nad tym, co tak naprawdę po nas pozostaje i co tak naprawdę człowiek posiada w życiu; to dość wysoko profilowane pomysły jak na tytuł mainstreamowy. Rzadko widuje się teraz filmy, które mają wszystko na swoim miejscu – akcję, postacie i sensowną, poruszającą fabułę. A jeszcze rzadziej jest to postapokalipsa!

Ocena (1-5):
Świat:
4
Nawalanka: 5
Misja Eliego: 5
Fajność: 5

Cytat: We threw away things for which people kill each other now.

Ciekawostka przyrodnicza: Pierwotnie w roli Solary obsadzono przepiękną Kristen Stewart. Niestety musiała zrezygnować z uwagi na konflikt terminów z jej wielkim filmem.

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

17 Komentarze(y) na Book of Eli, The

  1. Płyńcie łzy moje…. Chyba jestem o krok bliżej do snobistycznego oświecenia, bo film podobał mi się! A w internetach recenzje raczej niepochlebne. Muzyka, komandorze, muzyka w tym filmie jest świetna i należałoby to podkreślić.

  2. P.S. Muzyka w tym filmie jest faktycznie świetna.

  3. Z okazji amerykańskiego święta zakochanych byłem wczoraj z lubą w kinie na Księdze i film podobał nam się. Mimo pełnej sali, w środku seansu wyszła tylko jedna osoba, co jest niezłym osiągnięciem w dzisiejszych czasach xD
    Tylko na początku filmu dali chyba volume na maksa, bo myślałem, że mi mózg eksploduje od dźwięków tak prozaicznych jak odgłosy kroków itp. potem chyba ściszyli, bo było lepiej, albo się przyzwyczaiłem.

  4. podpis pod pierwszym obrazkiem (Guns! Guns! Guns!) przypomniał mi o tym zajebistym filmiku: [url]http://www.youtube.com/watch?v=-WKLXCHgOiA&feature=channel[/url]

    a Bracia Hughes znani są – przynajmniej mojej osobie – z genialnego, mega brutalnego filmu [url=http://www.youtube.com/watch?v=m_oCrNjmqdo][i]Dead Presidents[/i][/url]! Elfman nigdy nie skomponował lepszej muzy.

  5. Moja recenzja:
    [spoiler]Tylko jeden mohawk, w dodatku na martywm wisielcu[/spoiler]
    2/5

  6. geneza ksiegi – ano wlasnie, w koncu to nie byle kolorowanka a dzielo wielce popularne, zwlaszcza w Hameryce gdzie jak nas ucza filmy – jest w nawet nedznych hotelikach

    No, ale skoro kupilem wyplemienie dziel sztuki w Equlibrium, to tutaj nosem nie bede krecil :-).

  7. No ale w Equlibrium to było zorganizowane przez reżim, a tutaj przez nieskoordynowany ruch społeczny niedobitków… Już prędzej bym kupił, że zniszczono je w ramach niepokojów w czasie wojny.

  8. Film ogólnie podobał mi się. Muzyka Atticus'a Ross'a – przepiękna. Leci średnio raz dziennie. Sceneria P/A super. Ale… i właśnie ale. Film ma niestety pewne fabularne słabości. Tu małe spojle będą.

    Weźmy np.: wspólną kolację z Solarą, która w następnej scenie zaraz leci rano i się modli z mamusią. Eli szuka wody w 30-letnich kranach. I właśnie idzie ten Eli 30 lat przez US (wg maps.google pieszo przejdzie się w około 40dni). No i po strzale w brzuch nie mógłby wiosłować jakimkolwiek byłby twardzielem objętym opieką wszechmogącego.

    Można się czepiać więcej ale nie o to chodzi. Ogólne wrażenie pozostało jednak bardzo pozytywne. Pamiętajmy tylko, ze fabułka była bardzo prosta.

  9. Jestem przeciw. Film to parada głupot i pustego nadęcia. Z patosem na poziomie umysłowym 12 latka napchanego marvelowskimi komiksami.

  10. [url]http://www.youtube.com/watch?v=GYo1tSM2qh0[/url] – Panoramic. Czad

    Trochę się zgadzam – fajnie kręcone, bez jakiejś padaki montażowej. Kilka fajnych motywów – mi na przykład wyjaśnienie genezy wojny i tego czemu księga jest tak rzadka i Oldman tak jej chce pasowało. Naciągane? Oczywiście. Fajne? Oczywiście.

    Mila ładnie się prezentuje, ale rolę miała taką se i przez to klimatyczna końcówka wyszła głupawo. W ogóle co do końcówki – NIE, NIE BYŁ. I od razu film jest fajniejszy.

    Stwierdzenie jak to w filmie poruszono wątki humanistyczne… Ehh no to już IMO nadmiar dobrej woli u oglądającego, no ale cóż…

    Ogólnie chyba mnie też Book Of Eli zdobył w sporej mierze dzięki trailerowi. Spodziewałem się kilku bardzo głupich rozwiązań, ale na szczęście się nie doczekałem. No i miłe cameo na koniec.

  11. Prawie jak Fallout 3. Klimat, miasteczka opanowane przez schizoli, raidersi, kanibale, prezydent John Henry Eden, cytadela(twierdza), i miejsce w którym zbierają pozostałości sprzed wojny. Tylko zamiast pipboya iPod na kabelki 🙂

  12. @Interdyktor
    Napisałeś to, co miałem pisać po obejrzeniu tego ale zapomniałem sobie 😀 Dodam nawet, że to właśnie The Book of Eli spowodowała u mnie kolejne podejście do Fallouta 3 po 2 latach, wygląda niemal identycznie, zwłaszcza te zniszczone autostrady no i stroje "punk'ów" 😀

  13. He he, cieszę się, że ktoś myśli pdobnie. Jako ciekawostkę mogę dodać, że w Biedronce film ten jest do nabycia w przyzwoitej cenie za 19,90 na DVD!

  14. Film świetny, przez wielu niesłusznie widziany jako propaganda chrześcijaństwa. Piękne zdjęcia i genialna muzyka. Na dodatkowy plus u mnie zasłużył dźwięk – szczególnie wystrzały, którym odebrano epickość na rzecz swego rodzaju realizmu.

  15. Polecam obejżeć animowane komiksy, prequele do filmu, można je znaleść na stronie filmu bądź w dodatkach na blu rayu.

  16. Choć obejrzałem ostatnio "The Road" i tam upodlenie jest lepiej pokazane, wygląd ludzi też, poszli w realizm, w The Book poszli w amerykanizm i to pierwsze lepiej wygląda. Kto nie widział The Road to polecam.

Dodaj komentarz