The Case Of The Cautious Condor

Już widzę Wasze zdziwienie: „Co to ma być? W życiu o tym nie słyszałem! ZP to fejkowy sajt zapodający humbugowe newsy, a ten ich CJJA to jakiś wariat! Dzwonię do Obamy, niech to zdejmie z netu!”

A jednak, The Case of the Cautious Condor istniał na Amigę, acz dostępny był tylko dla elitarnego grona posiadaczy CDTV. Tak więc był to tytuł niezwykle niszowy – w dawnych czasach widziałem tę grę tylko raz jako demko na CDTV w sklepie komputerowym, choć sklep ten chyba nie miał chyba szans na sprzedanie gry ani samego komputera z uwagi na chorą cenę. Obecnie produkcja jest dostępna bez problemu na emulatorze lub na stosunkowo niedrogiej ezoterycznej Amidze CDTV.

amiga_cccondor01

Sprzęt, na którym Condor pierwotnie miał premierę w 1989, był jeszcze bardziej egzotyczny: japoński konsolo-komputer FM Towns. Wersje CDTV i DOS powstały w latach 1991-1992, a sama gra była jednym z pierwszych tytułów tylko na CD-ROM. Biorąc pod uwagę konwencję to nie dziwi: interaktywny komiks z masą grafiki i „wszystkim gadanym”. Wersja na Amigę miała co prawda nieco mniejszą rozdzielczość niż pozostałe (640×480 upchnięte do 320×200) i mniej kolorów, ale z uwagi na komiksowy charakter grafy (i granie na telewizorze, zgodnie z nazwą kompa) specjalnej różnicy to nie robiło.

amiga_cccondor02

Fabuła CotCC jest prosta i sztampowa: oto przedwojenny prywatny dedektyw Ned Peters prowadzi śledztwo wygłaszając z offu różne życiowe mądrości. Akcja toczy się na pokładzie luksusowego samolotu – Condora, będącego z uwagi na gargantuiczny rozmiar właściwie sterowcem ze skrzydłami, w czasie jego dziewiczego lotu. Naszego Neda na tę wycieczkę zaprasza jego przyjaciel z czasów wojny, a obecnie konstruktor owego samolotu i przemysłowiec, Bronson ‘Wcale nie Howard Hughes’ Bernard.

amiga_cccondor03

Tenże burżuj nieco „wyreżyserował” całą zagadkę kryminalną, gdyż na wstępie okazuje się, że zaprosił on pasażerów na pierwszy lot wg określonego klucza. Otóż zebrał wytypowanych przez siebie dystyngowanych podejrzanych w sprawie niedawnego zabójstwa pewnego urzędnika celnego, który był zagmatwany w polityczne afery. W ramach ćwiczenia umysłowego i żeby popisać się przed kolegą detektywem, BB dał sobie 24h (bo tyle trwa transatlantycki lot) na wskazanie mordercy. Niestety plan ulega małej zmianie, bo w trakcie inauguracyjnego bankietu na pokładzie samolotu nasz BB pada tajemniczo bez sił. Samolot zawraca z powrotem do Stanów, więc na złapanie mordercy Bernard ma nie 24h tylko 30 minut i wcale nie Bernard, tylko nasz Ned. Krótko mówiąc mamy klasyczną zagadkę w stylu Agathy Christie, pełną dyżurnych archetypów, oczywiście z wątkami zwiastującymi przepychanki mocarstw przed nadchodzącą WW2.

amiga_cccondor04

Po samolocie poruszaliśmy się przy pomocy mapy, która przenosiła nas do kolejnych komnat. Dysponowaliśmy też teczkami wszystkich podejrzanych pasażerów, wśród nich takie ciekawostki jak rosyjska arystokratka, maharadża, łysy Niemiec czy inne, bardziej standardowe indywidua. Samo śledztwo było klasyczne: przeszukujemy pomieszczenia, przesłuchujemy i podsłuchujemy podejrzanych, dedukujemy. Po ustaleniu sposobu, motywu i okazji do morderstwa dla danego podejrzanego możemy go oskarżyć o zabójstwo urzędnika. Jeśli się nie uda – szukamy dalej. A wszystko to w formie komiksu.

amiga_cccondor05

No właśnie, niezła była konwencja interaktywnego komiksu – idealnie wpasowana w czasy wczesno-CD-ROMowe, bo teraz na nikim już by wrażenia nie zrobiła. Tym niemniej nieźle ktoś się napracował rysując setki obrazków składających się na grę. Nie ma żadnych animacji, a co ciekawe, nie ma też tekstu ani napisów – wszystko leci w formie gadania, co jest charakterystyczne dla pionierów CD-ROMowego szału. Całość mocno nawiązywała do klimatu amerykańskich słuchowisk radiowych (stąd nawet nazwa „serii” – Airwave Adventures). Jeśli kiedyś mieliście styczność z takowymi (najlepszy przykład – genialna adaptacja Star Wars) to jest idealnie ten klimat. Aktorzy grają tylko głosem, bez dubbingowania postaci, co daje całkiem świetny efekt, w odróżnieniu od całej masy innych gier CD dubbingowanych nawet w oryginale przez byle kogo.

amiga_cccondor06

Nie zdziwi chyba nikogo informacja, że grywalność Condora była mocno taka sobie. Gra w końcu sprowadzała się do chodzenia z lokacji do lokacji i klikaniu w odpowiedniej kolejności na osoby lub przedmioty. Po pierwszym multimedialnym szoku i pierwszych paru partyjkach człowiek lat ’90 zauważał, że za każdym razem kiedy nie uda mu się zmieścić w limicie czasowym musi od nowa powtarzać wszystkie czynności i dialogi, zwłaszcza, że nie ma opcji sejwa, a akcja toczy się właściwie w real timie. A kiedy wreszcie zakończy grę sukcesem – wie, że od tej pory każda jego rozgrywka będzie identyczna i może sobie w nieskończoność słuchać tych samych scenek odgrywanych w tych samych 10 pomieszczeniach i prowadzących do jedynego rozwiązania. No i wtedy gra gwałtownie traci swój urok.

amiga_cccondor07

Mimo to, The Case of the Cautious Condor był uważany za najlepszą grę na CDTV doskonale wpasowując się do promowanego (powiedzmy sobie, urojonego) wizerunku kombajnu do multimedialnej rozrywki. Producentem gry była szalenie znana firma Tiger Media, Inc. Poza Condorem wypuściła ona jeszcze w 1991 gierkę Murder Makes Strange Deadfellows – w podobnej konwencji, acz bardziej rysunkowej, jako drugą i ostatnią w serii Airwave Adventures – tym razem chodziło o przygody na Dzikim Zachodzie. Grę wydano na CDTV i DOS i na tym Tiger Media zakończył działalność grową. W 2011 miał wyjść face-liftowany współczesny remake Condora, ale chyba na zapowiedziach się skończyło. Jako ostateczną ciekawostkę warto dodać, że Condor był w produkcji kilka lat, pierwotnie jako tytuł na platformę CD-i – dopiero po jej zgonie został przeniesiony na inne formaty.

 

 

Okładki z Hall of Light:

amiga_cccondor08

amiga_cccondor09

 

Gameplay CDTV:

 

Początek gry na PC:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

1 Komentarz na The Case Of The Cautious Condor

  1. Co to ma być? W życiu o tym nie słyszałem!

Dodaj komentarz