Syndicate

Co jakiś czas mój kumpel Żaba otwiera browar i obwieszcza przy kuflu: wszystko nakręcono, napisano, we wszystko grałem. Mając niemal cztery dychy na karku trudno dyskutować ze starszym kolegą. Ewentualna próba rozmowy zawsze rozbija się o mur argumentów o wtórności, powtarzalności i mieleniu non stop tego, co się dobrze sprzedało. Zwłaszcza, że łączy mnie z Żabą Matrix. Było raz tak, że trafiliśmy w ciemno do kina – właśnie na ten film, wówczas jeszcze braci Wachowskich. Trudno w to uwierzyć, ale obejrzeliśmy film bez trailerów, teaserów, clipów, spoilerów i recek kumpli. Ot seans w ciemno. I łatwo wyobrazić sobie w jakim stanie opuściliśmy kino.

amiga_syndicate02

Zarzut wtórności wisi, i w sumie zawsze wisiał, nad branżą grową. W niej moim Matrixem był Syndicate. Cztery dyskietki, w które Bullfrog tchnął moc, klimat, a Molyneux zaprzedał wówczas duszę diabłu. Ten ściąga z Francuza dług do dzisiaj odbierając Peterowi zdrowy rozsądek i talent. Pisząc o wtórności, nie sposób przypomnieć, że techno korporacyjny ład i porządek świata Syndicate był totalną kalką pierdyliona pomysłów, ale sama idea rozgrywki – oddanie w ręce gracza działa Gaussa czy miniguna, a potem władzy nad ulicą, miastem, dystryktem i losem przechodniów było upojne.

amiga_syndicate02

Syndicate (1993) był drugim poważnym projektem Francuzów z Bullfrog Productions. Pierwszy, Populous (1989), zapisał się trwale w historii RTS-ów. Nie zdefiniował gatunku, ale pokazał, że Francuzi mają potencjał przekraczać sztywne wówczas ramy gatunku. I samodzielnie wymyślać trendy.

amiga_syndicate04

Mało kto wie, iż instrukcja do Syndicate liczy jakieś 60 stron. Daje historię do dość enigmatycznego intra (jak dla kogo enigmatycznego – CJJA), wyznacza cele i kierunki grze. Rozgrywka bowiem, mimo dość prostych pierwszych misji – zwłaszcza zabójstwa pułkownika – nie należała do łatwych. Stąd Syndicate, jak wiele złożonych wówczas gier, budził początkowych zachwyt, a potem szybko lądował w pudełku z innymi dyskietkami.

amiga_syndicate05

Po latach czuję, iż sukces Syndicate leżał w brutalności i kontroli nad miastem. Rozgrywka toczyła się dość wolno. AI było zwyczajowo tępe, misje powtarzalne, rozwój badań i finanse chaotyczne. Moc dawał minigun i czwórka cyborgów, którzy byli gotowi wykonać każdy mój rozkaz. Wślizgnąć niepostrzeżenie do bazy przeciwnika, przejąć pojazd, otworzyć ogień na skrzyżowaniu i rzezać każdego. To ta sama przegródka, w której teraz rządzi GTA.

amiga_syndicate03

To chyba nie tylko moje spostrzeżenia. W dniu premiery gra była przyjęta dość chłodno. Zarzucano jej schematyczność, bezcelową brutalność, brak celów i jasnego zakończenia. Dopiero po latach doceniono wizjonerstwo Molyneouxa. Liczyła się wyłącznie kontrola, panowanie na ulicy, lufa miniguna wycelowana w krążące po ulicach lemingi lub patrole policji. Adrenalina, przemoc, władza – nasza i korporacji. Taki był cel tej pięknej i cudownej gry. Absolutnie kochałem Syndicate, aczkolwiek ja byłem nią zaskoczony jak Żaba Matrixem. Pochłonął mnie tandetny świat korporacji przyszłości, czarnych specsów i prochowców, architektury miast i modyfikacji moich cyborgów. Nie doceniałem wówczas festiwalu przemocy – co gorsza, traktowałem go jako normalność w grze komputerowej. I fajnie było.

 

Intro Amiga:

 

Intro PC:

 

Amiga gameplay:

 

Amiga cracktro:

 

Okładki pożyczone z Mobygames:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

5 Komentarze(y) na Syndicate

  1. Gra genialna, wybitna jedna z nielicznych staroci w ktore sobie jeszcze ciagle pogrywam. Swoja droga niedlugo premiera jej duchowego spadkobiercy – Satellite Reign http://satellitereign.com/.

    Inna sprawa ze taka gra zaslugiwala na cos wiecej niz te kilka zdan ktore garret wyprodukowales. JJA by to jednak zdecydowanie lepiej napisal. Licze ze nastepne recki beda lepsze!

    Pozdrawiam

  2. To jak już recenzujemy recenzje – mi się podobało. Emocjonalnie, z anegdotką i przypomniało się co miało się przypomnieć. A że można by więcej… Starzy to znają z autopsji, młodych i tak nie zachęci, więc w sumie po co? 🙂

  3. w mojej pamieci zostala wizja miasta przyszlosci, takie polaczenie Lowcy Androidow i Neuromancera, i to chyba robilo na mnie najwieksze wrazenie bo z fabuly nie pamietam juz nic, ale teatr dzialan zostawil trwaly slad po sobie.

    dobra gra. nie bede w nia gral.

  4. Sporym plusem pierwszego Syndicate jest fakt, że jest grywalna nawet dziś. Czego niestety nie można powiedzieć o Syndicate Wars 🙁

  5. Syndicate Wars i tak jest arcydziełem w stosunku do Syndicate’a z 2012 roku. Wytrzymałem w nim całe pół godziny.

Dodaj komentarz