Suicide Squad

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Autor
    Posty
  • #32854
    Niedzwiad Mk.II
    Participant

    Witam w kolejnej grafomańskiej, subiektywnej recenzji od Niedzwiada. Z góry przepraszam za poziom gramatyki, ale w pracy muszę pisać równoważnikami zdań i niestety ciężko jest mi już pozbyć się tego nawyku.

    Siedzę teraz w czapeczce z folii aluminiowej i poważnie zastanawiam się, czy Disney nie sypie kasą na oczernianie filmów od WB. Nie rozumiem całego tego mieszania z błotem Suicide Squad.
    Tak film nie jest wybitny, tak jest to kolejny film o „superbohaterach”, tak ma on swoje mniejsze i większe grzechy.
    Bawiłem się na nim dobrze i wyszedłem z niego zadowolony, w co szczerze nie wierzyłem po kilku moich ostatnich seansach (Bourne!!!).
    Czytając recenzje filmu wydaje mi się, że sporo osób liczyło na Joker the Movie. Jest niesamowity ból 4 liter twierdzący, że Jokera prawie nie ma w filmie, co jest najczystszą formą bullshitu. Jokera jest tyle ile potrzeba.
    Nie dajmy się zwariować płaczącym fanboyom.
    Zadam też kłam, że ten film to tak naprawdę Harley i Deadshot. Nie wiem, o co chodzi ludziom? Inne postacie mają wystarczający czas ekranowy dla siebie. Nie wiem, czy tutaj jest jakiś niespełniony mokry sen o origin story na półtorej godziny, jak wysmarkuje to z siebie Disney? Nie sądzę, żebym chciał film o Killer Crocu albo nie daj boże Kapitanie Bumerangu…
    Co za to dostajemy?
    Fantastyczną Margot Robbie jako Harley Quinn, dziewczyna sprzedaję tę postać bezbłędnie i mógłbym ją chwalić bez końca. Na drugim miejscu jest Viola Davis jako makiawelistyczna Amanda Waller, świetnie zagrana postać z serii żeby kogoś pokonać należy walczyć jego własną bronią.
    Will Smith gra Willa Smitha, co tu więcej dodać, jest charyzmatyczny i przyjemnie się na niego patrzy. Osobiście wolę Deadshota z Arrowverse. Paszcza Willa jest po prostu za sympatyczna.
    Fajną postacią jest również Diablo. Killer Croc i Cpt Boomerang to już dalszy plan ale mają swoje pięć minut, co jest dla nich całkowicie wystarczające. Jednocześnie jest to chyba najlepsza rola Jai „gorsza kłoda niż Keanu” Courtney’a.
    Enchantress wypada tak sobie i nie wiem na ile za motorykę, choreografię tej postaci odpowiadała Cara Delvingne a za ile reżyser, choreograf, ktokolwiek. Ale powinien dostać kopa w kroczę. Scena czarowania, która wygląda jak scena tańca z metropolis (i założę się, że była nią inspirowana) jest tak naprawdę żałosna.

    http://66.media.tumblr.com/tumblr_ljiruzzP8D1qcay1ao1_500.gif

    Najgorzej wypada Katana, jest mdła i nijaka oraz ma najgorzej przedstawiony backstory, który na bank był wciśnięty w dogrywce lub na życzenie włodarzy.
    Rick Flag był ok, chociaż miałem wrażenie, że Ayer nie mógł za bardzo się zdecydować jaką postacią ma on ostatecznie być. W związku z czym mamy sceny ostrego kontrastu, które choć w teorii ciekawe, psują jakoś jego odbiór.
    Motherfucking Joker. Najwyraźniej największy hype tego filmu, który częściowo rozumiem, ale niektórzy powinni jednak popracować nad rozwojem zwojów mózgowych i zachowywaniem dystansu do pewnych rzeczy. Jak już wcześniej pisałem moim zdaniem, ma on odpowiednią ilość czasu ekranowego. Za to jak wypada Jared Leto… Ambiwalentnie. Jest mocno przerażający ze swoimi wyłupiastymi oczami, niedożywioną sylwetką i zgolonymi brwiami. Jego Joker to sadystyczny gangsta, ocierający się o wigga i raka krtani. Nie wiem, ale moim zdaniem zabrakło mu charyzmy jaką mieli jego poprzednicy i tej krzty rubasznego szaleństwa, które zostaje tutaj zastąpione sadyzmem i ostrą psychozą. Przyznam jednak, że razem z Margot sprzedają chory i patologiczny związek jaki łączy te dwie postacie.
    Jak wypada sam film. Jak już pisałem wcześniej to dość klasyczny film o superbohaterach. Nie spodziewajcie się tutaj jakiejś rewolucji. Nie wiem czy jakieś studio odważyłoby się zrobić coś nie sztampowego. Zastanawia mnie tylko jak długo dobra passa na ten rodzaj filmów będzie trwać. Osobiście filmy Marvela z mainstreamowymi postaciami stają się już niejadalną, odgrzewaną breją.
    I tutaj także nie spodziewajcie się niczego innego, niż nagle pojawia się wielkie zło, które chce *zniszczyć świat; *władać światem; *zemścić się na ludziach – wybierz jedno albo kilka. Bohaterowie muszą je pokonać.
    W sumie jedyną odmianą jest, to że nie dostajemy dobrych do porzygu i jęczących (ludzka cecha) superbohaterów jak Kapitan Ameryka, czy inny Thor…
    Sam główny zły, to klasyczna przystawka bez polotu, za to z fajną wizualizacją swoich mocy. Miły smaczek.
    Film cierpi również z powodu kilku grzeszków studia, które przycisnęło Ayera podczas post produkcji. Osobę odpowiedzialną za pomysł z wmiksowaniem bazyliona piosenek pop w pierwszej połowie filmu, powinni co najmniej nakopać po tyłku. Dostajemy jakąś masakrę w stylu popsutej szafy grającej, która w połowie filmu już całkowicie przestaje działać i dostajemy w zamian oryginalną ścieżkę dźwiękową, która o dziwo nawet nie obsysa.
    Film ma również problem z tempem, raz jest szybko, potem zwalania, bohaterowie teleportują się z miejsca w miejsce, widz traci poczucie przestrzeni w filmie.
    Na minus wypada też kilka scen i dialogów podczas ostatniego aktu, ale nie na tyle żeby jak niektórzy twierdzą całkowicie go rozłożyć.

    Podsumowując – nie wierzcie wszystkim recenzjom, to nie jest porażka, na którą kreuje się ten film w internecie. To jest całkiem przyjemny film komiskowy. Na pewno lepszy niż to ścierwo BvS. I warto go obejrzeć chociażby dla Harley.

    3.5/5

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.