Invitation to Hell/Zaproszenie do piekła

Tytuł: Invitation to Hell/Zaproszenie do piekła
Produkcja: USA, 1984
Gatunek: Horror telewizyjny z lat ’80
Dyrekcja: Wes Craven
Za udział wzięli: Zhora, chłopczyk z Neverending Story i jakaś włoska modelka
O co chodzi: Tajemniczy klub i jego przywódczyni robi wodę z mózgu mieszkańcom małego amerykańskiego miasteczka

PS3 wysiada

Jakie to jest: Niektórzy z Was może pamiętają takie czasy, w których film amerykański w telewizji był nie lada rarytasem. W czwartek po dzienniku leciał Kojak, czasem w sobotę o 20.00 puszczali jakąś średnią sensację, jednak naprawdę dobre tytuły były zarezerwowane tylko na święta. Wtedy też człowiek podchodził bardzo bezkrytycznie do wszystkiego, co przy tej okazji emitowano, zakładając że musi to być po prostu próbka wielkiego amerykańskiego kina.

Tak więc na którąś Wielkanoc (zapewne w 1985 albo 1986) poleciał pewien film, który utkwił mi w pamięci na długie lata. Może i Wy pamiętacie porywającą opowieść o małym miasteczku, gdzie wszyscy należą do klubu „Parujące Źródła”, jest ładna zła laska, główny bohater pracuje nad skafandrem kosmicznym który rozpoznaje obce formy życia, a na końcu schodzi do piekła w poszukiwaniu swojej porwanej rodziny. Na one czasy stawiałem ten film na równi z innymi małomiasteczkowymi fantastykami, takimi jak E.T. czy Poltergeist.

Po latach bezskutecznych poszukiwań przypomniałem sobie tytuł tego filmu – Zaproszenie do piekła. Stąd już tylko krótka wycieczka na IMDB, do Amazona, gdzie można go nabyć za marne grosze i już mogę na nowo przeżywać uniesienia swojego dzieciństwa.

W nowy sposób.

Ponadczasowy ideał makijażu

Pierwszy szok – reżyserem filmu jest Wes Craven! Był to jeden z jego pierwszych bardziej mainstreamowych tytułów, zrealizowany dla telewizji. Drugi szok – obsada. Joanna Cassidy (Zhora z Blade Runnera) i chłopczyk z Neverending Story (jak rozpoznała ku mojemu zdumieniu Dro).

No więc ta Zhora i chłopczyk jako mama i syn, w towarzystwie taty i córki przeprowadzają się do małego miasteczka, gdzie tata-inżynier dostał nową pracę. Ma on bowiem ni mniej ni więcej, tylko pracować nad kombinezonem kosmicznym potrzebnym za 3 lata do lotu na Wenus (najwidoczniej dość ambitny timing miała NASA w tym okresie). Tata pracuje w jednej z firm z miasteczka, które jest czymś w rodzaju nowej Krzemowej Doliny, w której znajdujemy firmy o np. tak chwytliwych nazwach jak Microchip International.

Dodajmy, że jest to ZŁA Krzemowa Dolina. Rychło się bowiem okazuje, że chcąc zrobić tam karierę musisz należeć do elitarnego klubu „Parujące Źródła”, na którego czele stoi piękna (?) i tajemnicza Jessica. Członkostwo w klubie zapewnia awanse, pieniądze i co tam jeszcze – i do wstąpienia tam wszyscy namawiają naszego tatę. A najbardziej namawia go jego żona, która już się nie może doczekać wydawania zarobionych przez niego pieniędzy. Tymczasem tata widzi, że z klubem jest coś mocno nie halo i nie ma najmniejszego zamiaru się do niego zapisywać. Podczas zwiedzania, oprócz oglądania basenów i kortów, słyszy tam tajemnicze krzyki, a także zauważa, że osoby które się zapisały do klubu stają się dziwnie odmienione. Wiarygodności „Parujących Źródeł” nie poprawia Jessica, która próbuje uwieść naszego niezłomnego tatę. A i tak nie widział on nawet, że potrafi ona strzelać z palca, co jest w zdumiewający sposób pokazane już w pierwszej scenie filmu.

Cud hełm rozpozna w kosmosie nawet nazi

Żona, czyli Zhora, ma jednak dość oporów starego i sama wraz z dziećmi zapisuje się do klubu. Wracają stamtąd rzecz jasna już inni, a na barkach taty spoczywa moralny obowiązek zrobienia z tym wszystkim wreszcie porządku. Ubiera swój kombinezon wyposażony w szereg przydatnych w kosmicznych przygodach urządzeń – takich jak laser ukryty w rękawie czy zaczarowany hełm do rozpoznawania wrażych obcych istot. Nie muszę dodawać, że jako takowe jawią się w hełmie wszyscy członkowie klubu. Zanim film dobiegnie końca, tata musi dotrzeć do samego źródła „Parujących Źródeł”, które mieści się (jak już subtelnie sugeruje tytuł) w piekle.

Wiem, że w wielu tekstach na ZP ekscytowałem się kultem lat ’80, ale to co nam serwuje Invitation to Hell przechodzi po prostu ludzkie pojęcie w tej dziedzinie. Fryzury, makijaż i błyszczące stroje przywodzą na myśl polskie teledyski z tego okresu. Doskonałych dialogów i królującej nadekspresji aktorskiej nie powstydziłby się nawet Bennett z Commando. Mimo wszystko akcja stara się dziać w „niezbyt odległej przyszłości” – mamy to więc właśnie planowany załogowy lot na Wenus, a także cud-gierkę telewizyjną, w którą zagrywa się chłopczyk-kolega Limahla. Zaproszenie tak ocieka kultowymi widoczkami, że aż nie wiedziałem które fotosy mam zamieścić w recce – kandydatów była cała masa.

Film jest bardzo interesujący pod względem socjologicznym. Pokazuje, w jaki sposób wartości rodzinne potrafią rozpaść się w zderzeniu z pragnieniem dóbr materialnych. W pewnym momencie okazuje się, że celem istnienia rodziny jako jednostki jest wyłącznie uczestniczenie w karierze i dobrobycie społeczności. Obserwujemy tu też przemianę taty, który z obsesyjnego pracoholika nie dostrzegającego własnej rodziny przekształca się w jej obrońcę i z narażeniem życia (a wręcz duszy!) rusza jej na ratunek.

Laserowa bitwa

Oczywiście jest tu też morał: Niektórzy w pogoni za władzą i karierą schodzą do piekła, co kończy się tragicznie dla nich, a zwłaszcza dla ich rodziny. Symbolem wszelkiego zła jest tu para-masońska snobistyczna organizacja satanistyczna, na straży której stoją skorumpowane elity i przedstawiciele prawa. Nikogo chyba nie zaskoczy, że wstępu do samych starożytnych źródeł broni zamek szyfrowy z kodem opartym, rzecz jasna, na liczbie 666.

Reżyser buduje atmosferę horroru bazując na mocno kingowskich motywach – powrót odmienionej rodziny, nacisk na mroczność dzieci gadających z nienawiścią do własnego ojca – to nawet potrafi wywołać ciary. Bardziej autorskie straszenie pojawia się, kiedy w pewnym momencie nasz dzielny kosmonauta zjawia się w psychodelicznej wersji miasteczka, rządzącej się własnymi prawami. Stanowi ona ładną forpocztę światów snu, jakie zaraz potem mieliśmy zobaczyć w Nightmare on Elm Street Cravena.

Ciekawy, jak na obecne czasy, jest dobór aktorów. Praktycznie każdy – od głównych bohaterów aż po postacie drugoplanowe jest… za stary. W 1984 było to pewnie OK, ale dziś każda z tych postaci miała by pewnie po minus 10 lat na karku – łącznie z lasiami. W filmie nie brakuje scen akcji: mamy wypadki samochodowe, walki w hałdach pustych kartonów ze zwolennikami klubu, jak również strzelaniny na lasery. Są też ciekawe nawiązania do Lovecrafta, kiedy podczas walki ze swoimi opętanymi dziećmi bohater pracowicie stara się otworzyć komórkę kluczem. Bardzo interesująca oprawa muzyczna filmu oparta jest na technologii syntezatorowej – z pewnością przypadnie do gustu wszystkim amatorom modułów z Amigi.

Zaproszenie oczywiście nie zrobiło takiej kariery, jak później cykl o Freddym, bo i nie było takiej organizacyjnej możliwości. To pewnie i lepiej – film obecnie ogląda się z zapartym tchem, ale bynajmniej nie dlatego, że jest tak strasznie… Po latach jedynym atutem tego dzieła jest sentyment dawnych czasów, których stanowi on absolutną kwintesencję. Polecam tym, którzy go pamiętają z owej Wielkanocy. Inni – zapomnijcie o tym tytule.

Ocena (1-5):
Fryzury: 5
Ciuchy: 5
Makijaż: 5
Fajność (sentymentalna): 4

Cytat: Zombies. Definitely. They do stuff like that.

Ciekawostka przyrodnicza: Dopiero teraz obejrzałem film w kolorze. Przy poprzedniej okazji bowiem dysponowałem jedynie odbiornikiem czarno-białym.

DVD:
Region: 1
Czas: 95 min.
Video: 4:3 (ówczesny format TV)
Audio: Angielski Dolby Digital stereo, ale nie jestem pewien czy z obu głośników nie leci aby to samo.
Extrasy: Zdumiewająca technologia bezpośredniego dostępu do scen, napisów brak

Written by: Commander John J. Adams

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

8 Komentarze(y) na Invitation to Hell/Zaproszenie do piekła

  1. Jeden z glownych topicow w czasach s.p. Apteka Pubu.
    Czekam na wypowiedz wielkiego fana tego filmu, Conana Prawdziwego.

  2. stracone dzieciństwo, nie widziałem albo nie pamiętam filmu 🙁

  3. Mnie odmieniła wielkanoc parę lat później jak dali Star Wars…

  4. @M
    To byla najwieksza wielkanoc w dziejach!

  5. chyba widzielm jakis inny film. taki mega wypasiony remejk. zdecydowanie nie mogl to byc film telewizyjny. ten film o klubie parujace zrodelka co widzialem byl mega wypasionym SF na poziomie odyseji kosmicznej.

  6. http://youtube.com/watch?v=YwENxiQ_ADA
    wielki spoiler +drastyczne sceny +laseczki +FX +zaczarowane sprawy

  7. Słaby spoiler, to sam początek filmu…

  8. wiem, ale liczy sie dobry marketing

Dodaj komentarz